Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Świat

Swastyki wśród gwiazd Dawida

Naziści w Izraelu

W Izraelu działa coraz więcej grup nazistowskich. I nie za bardzo wiadomo, jak się z tym uporać.

Gdy przed dwoma laty izraelska policja zatrzymała Władymira Tronorockiego, 18-letniego imigranta z byłego Związku Radzieckiego, podejrzanego o handel narkotykami, okazało się, że na przedramieniu ma wytatuowaną swastykę, a pośrodku hitlerowskiego symbolu – sowiecką pięcioramienną gwiazdę. Rodzina Tronorockiego mieszkała wówczas w miasteczku Ariel na Zachodnim Brzegu i z trudem wiązała koniec z końcem. Wołodia – jak nazywano go w domu – nigdy nie czuł się Żydem. Wyobcowany ze społeczeństwa izraelskiego szybko stoczył się na sam dół. Jego matka Yvette jest łotewską katoliczką, ojciec Aleksander twierdzi, że jest ateistą; jedynie dziadek Jakub, aczkolwiek niewierzący, może wykazać się żydowską metryką urodzenia.

To pożółkłe ze starości świadectwo urodzenia umożliwiło Tronorockim imigrację do Izraela. Ustawa o prawie powrotu zapewnia możliwość osiedlenia się w Izraelu i obywatelstwo każdej rodzinie, w której co najmniej jedna osoba, do trzeciego pokolenia wstecz, miała żydowskie korzenie. Uchwalona na krótko po powstaniu państwa, stanowiła odpowiedź na ustawy norymberskie, prześladujące wszystkich, którzy nie mogli wykazać się czystym aryjskim pochodzeniem. Posługując się metryką dziadka Jakuba, Tronoroccy emigrowali do państwa żydowskiego w poszukiwaniu lepszego życia. W rzeczywistości czekał ich tutaj dramat rodzinny.

Fotografia tatuażu Władymira pojawiła się w prasie i wywołała ogólne oburzenie. Sąsiedzi z miasteczka zerwali z Tronorockimi znajomość. Również w nowym miejscu zamieszkania przybysze nie zaznali spokoju. Ludzie stronili od nich, nazywali nazistami. Bardziej krewcy domagali się wydalenia z osiedla. Oliwy do ognia dolały buńczuczne wypowiedzi Władymira, że kazał wytatuować sobie swastykę, aby wymigać się od służby wojskowej. „Wiedziałem, że tego Żydzi nie zniosą” – przechwalał się.

Matka Wołodii, Yvette, nie wytrzymała ostracyzmu i wróciła na Łotwę. Dziadek Jakub, podczas II wojny światowej żołnierz Armii Czerwonej, wciąż nie może pojąć, co kierowało ukochanym wnukiem. Nikt w rodzinie nie przypuszczał, że w przeddzień tegorocznych obchodów Jom Kippur, Sądnego Dnia, jednego z najważniejszych żydowskich świąt, Władymir wraz z ósemką rówieśników skuty kajdankami zasiądzie na ławie oskarżonych sądu w Tel Awiwie i spędzi najbliższe tygodnie w policyjnym areszcie. Tym razem nie chodzi już o tatuaż ani nawet o narkotyki.

Akt oskarżenia zarzuca młodym imigrantom z byłego ZSRR brutalną działalność neonazistowską. Przepraszam: pomyłka. Nie ma w Izraelu prawa zabraniającego działalności nazistowskiej. Nawet w najczarniejszych snach posłowie Knesetu nie wyobrażali sobie, że kiedykolwiek ktokolwiek w państwie żydowskim będzie naśladował hitlerowców – nigdy więc nie uchwalili odpowiedniej ustawy. Władymir Tronorocki, Ilia Bonarenko, Aleks Flich, Kirył Bolenko, Władymir Nizowcew i Eryk Boniatow oraz dwóch nieletnich, których nazwisk nie wolno publikować, odpowiadać będą „tylko” za zbezczeszczenie synagog i grobowców, za systematyczne maltretowanie ciemnoskórych, homoseksualistów, narkomanów i pobożnych Żydów oraz za publikowanie propagandy antysemickiej na internetowych portalach. Grozi im kara pięciu lat więzienia. Dima Bogatiw, odbywający obowiązkową służbę wojskową, podejrzany o malowanie swastyk wewnątrz synagogi w Petach Tikwie koło Tel Awiwu, zdołał zbiec za granicę.

Młodzi neonaziści sami dostarczyli dowody stanowiące podstawę aktu oskarżenia. Za po mocą kamer wideo dokumentowali każdą akcję, co odkryto w skonfiskowanych przez policję komputerach. Wycinki filmów, emitowane ostatnio przez telewizję izraelską, wskazują na niezwykłą brutalność, z jaką traktowali ofiary. Niemal wszystkie, porzucone w ciemnych zaułkach, udało się uratować tylko dzięki szybkiej interwencji pogotowia.

Nie wiadomo, jak powstała grupa nazistowskich chuliganów; mieszkali w miejscowościach odległych od siebie o dziesiątki kilometrów. Wiadomo tylko, że ich przywódcą był 19-letni Eryk Boniatow z Petach Tikwy. Gdy siedmiu oskarżonych wypierało się zarzucanych im czynów, Boniatow pisał w swoim blogu z nieukrywaną dumą: „Nie poddam się nigdy. Byłem nazistą i zostanę nim na zawsze. Nie spocznę, dopóki ich wszystkich nie zgładzimy”. Wcześniej pisał, że nie chce mieć dzieci, ponieważ jego dziadek był Żydem, a „w krwi moich potomków nie znajdzie się nigdy nasienie tej przeklętej rasy”. Babcia Eryka przeżyła okupację, ukrywając się w lasach. Wszyscy inni członkowie jej rodziny zginęli w komorach gazowych Treblinki.

Nikt nie znał Eryka lepiej od Swietłany, towarzyszącej mu we wszystkich niemal wyczynach. W rozmowie z reporterem dziennika „Haaretz” opowiedziała o uroczystości na cmentarzu w dniu urodzin Hitlera: „Przyszło dwudziestu chłopców. Do późnej nocy słuchaliśmy nazistowskiej muzyki i piliśmy wódkę. Nad ranem pijani smarowaliśmy swastyki na grobach i przechwalaliśmy się, kto kogo i kiedy pobił. Wszyscy nosili wojskowe, łaciate spodnie komandosów – to był nasz znak rozpoznawczy. Wieczorami spotykaliśmy się w miejskich parkach i zaczajeni w krzakach czekaliśmy na samotną ofiarę; najczęściej był to bezdomny narkoman, szukający noclegu na ławce”.

Eryk Boniatow, twierdzi Swietłana, nie znosił sprzeciwu. Do Izraela przyjechał z Aszchabadu jako dziesięcioletni chłopiec. Już tam, w Turkmenistanie, jego rodzice żyli na marginesie społecznym; ich dewizą było: jeśli wódka przeszkadza ci w pracy, przestań pracować. Ale nie alkohol podważał jego autorytet w grupie, lecz turkmeński rodowód. Niektórzy miejscowi naziści twierdzą, że Turkmeni nie są Aryjczykami, więc Eryk nie może być przywódcą. Mimo to aż do dnia aresztowania nikt nie odważył się z nim zmierzyć.

Wykrycie i aresztowanie grupy młodych nazistów to nie tylko dramat ich rodzin, ale dramat narodowy. W ciągu ostatniego dziesięciolecia przybyło do Izraela ponad milion imigrantów z byłego ZSRR i trudno się dziwić, że część przybyszów nie znalazła swego miejsca w kraju o ideologii syjonistycznej. Fala imigracji rosyjskiej, w której co najmniej jedną trzecią stanowią rodziny mieszane, nieprzywiązujące wagi do swego żydowskiego pochodzenia, wyrzuciła na brzeg Izraela – obok inteligencji, ludzi wolnych zawodów, rzemieślników, naukowców i artystów – także szumowiny społeczne. Istniało jednak przekonanie, że izraelski system szkolny, a także obowiązkowa służba wojskowa, stanowiąca swoisty tygiel narodowy nowych imigrantów, sprostają reedukacji zbłąkanych owiec.

Wgląd w niepublikowane dotychczas akta śledztwa, prowadzonego w liceum nauk ścisłych w Hajfie, jednej z prestiżowych szkół w kraju, kształcącej również kadetów pobliskiego internatu wojskowego, stawia pod znakiem zapytania teorię tygla. Na początku września niezidentyfikowany wówczas uczeń liceum umieścił w portalu YouTube trzy krótkie filmy przedstawiające kilku kolegów noszących mundury armii izraelskiej, pozdrawiających się wzajemnie okrzykiem „Heil Hitler!”. W jednym z filmów umundurowany kadet pouczał swoją ośmioletnią siostrę, jak należy salutować podniesionym ramieniem, aby „mogła się dostosować do wymogów naszych czasów”.

Wszystkie filmy, prezentowane na tle muzyki hitlerowskiej z lat 30., znikły z portalu, gdy wychowawcy zidentyfikowali inicjatora skandalu. Okazało się, że był nim wyróżniający się w nauce kadet. Przepowiadano mu błyskotliwą karierę oficerską. Warto podkreślić, że dwóch byłych szefów sztabu generalnego oraz cała plejada dowódców jednostek bojowych ukończyli właśnie tę uczelnię.

Nie wiadomo, czy sprawa zakończy się wyrzuceniem z uczelni zamieszanych w aferę uczniów, czy też akta śledztwa przekazane zostaną do rozpatrzenia przez sąd dla nieletnich. Główny aktor trzech krótkich filmów twierdzi, że traktował sprawę jako młodzieńczy wybryk. – Nigdy nie byłem zwolennikiem rasizmu lub nazizmu. Poza tym chyba działałem pod wpływem publikacji prasowych o wyczynach ostatnio aresztowanej grupy nazistowskiej z Petach Tikwy i z miasteczka Ariel – dodaje. Jego wiedza o nazistowskiej III Rzeszy jest ograniczona. Tylko raz, z całą klasą, zwiedzał muzeum Yad Vashem w Jerozolimie.

Afera izraelskich nazistów, nagłośniona przez prasę, wywołała zaciekłą debatę polityczną. Liberalna ustawa o prawie powrotu od dawna była solą w oku partii nacjonalistycznych i ortodoksyjnych rabinów. Tradycyjny judaizm głosi, że Żydem jest wyłącznie osoba zrodzona z matki Żydówki. Niemniej jednak wielokrotne próby zaostrzenia kryteriów prawa powrotu, oparte na tym ortodoksyjnym światopoglądzie, spotykały się zawsze ze sprzeciwem większości parlamentarnej. Izrael zakładał, że granice będą otwarte dla wszystkich, którzy czują się duchowo związani z ideą państwa żydowskiego. Teraz zbulwersowana opinia publiczna coraz częściej podkreśla, iż związek duchowy stanowi pojęcie niewymierne, niedające się ująć w ściśle określone kryteria.

Konsulaty izraelskie w republikach byłego Związku Radzieckiego stosowały zasadę grubego sita, udzielając wiz imigracyjnych bez biurokracji i bez dogłębnego badania rzeczywistych intencji składających podania. Takie liberalne podejście z pewnością ulegnie zmianie. Przed kandydatami wątpliwej proweniencji, lokalnymi mętami lub związanymi ze światem przestępczym zatrzasną się drzwi konsulatów, nawet jeśli wykażą się metryką dziadka. Ale wprowadzenie rygorystycznych przepisów nie rozwiąże istniejącego już problemu.

Minister spraw wewnętrznych Meir Szitrit oznajmił, że rozważa się możliwość pozbawiania obywatelstwa osób zamieszanych w działalność nazistowską w Izraelu. Główny komendant policji twierdzi, że nie należy generalizować przypadków wykrytych w ostatnim miesiącu. Według niego chodzi raczej o sporadyczne incydenty niż o nowe niebezpieczne zjawisko społeczne. W dzień po konferencji prasowej nieznani sprawcy zbezcześcili synagogę w Ejlacie nad Morzem Czerwonym, pokrywając jej mury swastykami. Wydaje się, że bez względu na jej zakres, działalność izraelskich nazistów wymaga nie tylko interwencji przedstawicieli prawa, ale także – a może przede wszystkim – pedagogów i psychologów.

Roman Frister z Tel Awiwu

Polityka 45.2007 (2628) z dnia 10.11.2007; Świat; s. 66
Oryginalny tytuł tekstu: "Swastyki wśród gwiazd Dawida"
Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Ja My Oni

Jak dotować dorosłe dzieci? Pięć przykazań

Pięć przykazań dla rodziców, którzy chcą i mogą wesprzeć dorosłe dzieci (i dla dzieci, które wsparcie przyjmują).

Anna Dąbrowska
03.02.2015
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną