Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Świat

Teorie prasowe

Konflikt indyjsko-pakistański rozlał się w mediach

Fot. Nomad Tales, Flickr, CC by SA Fot. Nomad Tales, Flickr, CC by SA Nomad Tales / Flickr CC by SA
W indyjskich i pakistańskich mediach wojna już się zaczęła.

Ataki w Mumbaju zepchnęły Indie i Pakistan, dwa skłócone państwa nuklearne, na skraj konfliktu. Armie jeszcze nie walczą, ale w indyjskich i pakistańskich mediach wojna już się zaczęła. 

Winny: Pakistan  

Hindusi „instynktownie" oskarżają Pakistan o zorganizowanie ataków, piszą zachodnie media. Mają ku temu istotne powody: już wcześniej za wieloma zamachami w Indiach prawdopodobnie stał Pakistan.

The Times of India ogłasza: „Nazwijmy wroga po imieniu. To Pakistan. Większość światowego terroru, nie tylko tego, który uderza w Indie, pochodzi właśnie stamtąd". The Hindustan Times donosi: „wszyscy zabici terroryści pochodzą z Pakistanu", a The Hindu twierdzi, że czytało email z Pakistanu, w którym sprawcy przyznają się do winy. The Indian Express publikuje informację, że podsłuchano 11 rozmów telefonicznych dwóch terrorystów z głównym autorem zamachów, Pakistańczykiem z Karaczi o imieniu Amir. W ciągu następnych dni media indyjskie obszernie pisały o pakistańskich powiązaniach. Dwóch anonimowych oficerów indyjskiego wywiadu powiedziało Reutersowi, że jedyny pozostały przy życiu zamachowiec był szkolony przez pakistańską organizację zbrojną Lashkar-e-Taiba, która zasłynęła z walk w indyjskim Kaszmirze.

Rzecznik grupy zadzwonił później do biura jednego z kanałów pakistańskiej telewizji, żeby zdementować te twierdzenia.

Trupy w szafie

Pakistan broni się przed oskarżeniami, które, jak twierdzi, oparte są na informacjach z anonimowych źródeł i na pochopnych spekulacjach. Premier, prezydent i minister spraw zagranicznych Pakistanu wspólnie rozpoczęli dyplomatyczną ofensywę, obdzwaniając zachodnie stolice, by przekonać je, że rząd Pakistanu nie ma nic wspólnego z tragedią w Mumbaju. „Nawet jeśli stoją za tym bojownicy z Lashkar-e-Taiba, to z kim myślicie, że walczymy?", apeluje prezydent Asif Zardari w Financial Times. Atak na hotel Marriott, zabójstwo Benazir Bhutto - czy to nie wystarczy, by przekonać wszystkich, że Pakistan ma problem z terroryzmem, a nie że go wspiera? Nie można nie zauważyć wysiłków, jakie włożył wojnę z terrorem: to już niemal 1000 poległych żołnierzy, którzy próbują „zszyć" dziurawą granice z Afganistanem, przez którą przedostają się bojownicy.

„Pakistan jest nerwowy, bo strategiczne partnerstwo Indii i USA szybko się zacieśnia", tłumaczą postronnym zachodni komentatorzy. Islamabad chciałby, żeby Stany Zjednoczone prowadziły bardziej „zrównoważoną politykę w Południowej Azji". To znaczy: nie chce zwycięstwa w pojęciu NATO. Chce przede wszystkim spokoju na granicy z Afganistanem, gdzie nie może wspierać konfliktu kosztem własnej stabilności, tłumaczy pakistański punkt widzenia Bronwen Maddox z Times Online. Dodaje jednak, że „Pakistan i USA są przecież w stałym kontakcie, a USA ściga wielu terrorystów, których śmierci życzy sobie także pakistański rząd". Ale muszą brać pod uwagę pakistańskie nastroje.

Tymczasem pakistańska prasa i telewizja „bombardują" Indie, a czasem i Amerykanów. Zamiast wskazywać palcem na Pakistan, Indie powinny pozbyć się kościotrupów z własnej szafy, ripostują Pakistańczycy. Czyż wiele nie wskazuje na to, że Indie dopuściły do wydarzeń w Mumbaju? Przecież Amerykanie ostrzegali ich dwa razy o możliwości ataku od strony morza. Uprzedzał o tym także indyjski minister spraw wewnętrznych Shivrav Patel (który po zamachu podał się do dymisji). Ale Indie nie reagowały na raporty o przygotowaniach zamachu, a indyjska policja i straż przybrzeżna zaprzeczają, że otrzymały jakiekolwiek informacje, które dałyby podstawę do działania.

W skrajnej wersji argument pakistański brzmi: jeśli Pakistan jest odpowiedzialny za 9/11, w co należy wątpić, to za sabotaż w Pakistanie odpowiedzialne są wywiady Indii, Izraela i Afganistanu - w dużo większym stopniu niż sami pakistańscy bojownicy. Pakistan nie nagłaśniał posiadanych dowodów w obawie o kruchy proces pokojowy, który się rozpoczął . Globalni gracze chyba nie zdają sobie sprawy, że zarówno wcześniejsze akty terroru (a wśród nich ostatni), jak i cała ta gra w oskarżenia najbardziej dotkną Bliski Wschód i Południową Azję, a nie Zachód i Europę.

Tylko w trójkącie


Więc kto tu kłamie, zastanawia się prasa. Nie spekulujmy, wzywają inni. Tylko część z opisanych „faktów" to rzeczywiście fakty, część to hipotezy, a reszta - teorie spiskowe. Nikt poważny przecież się nie spodziewa, że Indie i Pakistan rozpoczną wojnę i popsują styczniową ceremonię inauguracyjną Obamy.

Rząd Pakistanu wprawdzie grozi, że jeśli w konflikcie na słowa nastąpi eskalacja, to przesunie wojska z granicy afgańskiej na zachodzie (gdzie walczą z afgańskimi i rodzimymi bojownikami) na obszar Kaszmiru (gdzie tli się konflikt z Indiami). Jednak Condoleezza Rice bagatelizuje napięcie: „Oba kraje mają wspólnego wroga - ekstremistów, którzy w każdym wydaniu zagrażają zarówno Pakistanowi, jak i Indiom". Barack Obama wziął pakistańskie groźby na poważnie i zapowiedział, że konflikt rozwiąże, przekonując Indie, że Kaszmir to nie sprawa między New Delhi a Islamabadem.

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Łomot, wrzaski i deskorolkowcy. Czasem pijani. Hałas może zrujnować życie

Hałas z plenerowych obiektów sportowych może zrujnować życie ludzi mieszkających obok. Sprawom sądowym, kończącym się likwidacją boiska czy skateparku, mogłaby zapobiec wcześniejsza analiza akustyczna planowanych inwestycji.

Agnieszka Kantaruk
23.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną