Widok Bernarda Madoffa odprowadzanego w kajdankach do celi sprawił sporą ulgę tysiącom jego ofiar, które naciągnął na miliardy dolarów. Z sądowego finału kariery oszusta cieszy się jednak znacznie więcej ludzi. Dyrektorzy banków udzielających kredytów hipotecznych osobom, których nie stać na własne domy. Bankierzy z Wall Street, którzy przepakowywali kredyty w toksyczne MBS’s i CDO’s, szefowie agencji ratingowych wystawiających nienaganne oceny domom maklerskim obracającym toksycznymi aktywami, prezesi banków pobierający wielomilionowe premie mimo rosnących strat. Wreszcie politycy i urzędnicy rządowi przez lata przymykający oczy na praktyki, które doprowadziły do obecnej katastrofy systemu finansowego. Madoff działa bowiem jak piorunochron – ściąga na siebie gniew milionów ludzi, którzy w wyniku spadku cen domów i bessy na giełdzie stracili nierzadko oszczędności swojego życia. Oto złoczyńca prawdziwy – może nie ustawią już dla nas szubienic na placach miast – myślą sobie inni winowajcy.
Mimo wielu jeszcze pytań i niejasności – dlaczego na przykład tylko Madoff został oskarżony, skoro wiele osób musiało z nim współpracować, czy uda się odzyskać choć część pieniędzy poszkodowanych – jego sprawa jest stosunkowo prosta. Kradł, przyznał się do winy i resztę życia spędzi za kratkami (wyrok będzie formalnością). Zupełnie inaczej niż w wypadku odpowiedzialnych za kryzys, który cały świat wpędził w recesję i miliony ludzi w nędzę. Wina jest tu rozmyta, podzielona, nie zawsze jasna. Co więcej, niemal wszyscy odpowiedzialni działali zgodnie z prawem. Chciwość, lekkomyślność i zaniechanie to grzechy, ale na tym świecie nie można za to ukarać. Tak jak Bernarda Madoffa.