Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Świat

"Wiecie o nas tak niewiele..."

Sikorski dla Die Zeit - tekst, który wywołał w Polsce wiele kontrowersji

Radek Sikorski obwożący rzecznika MSZ Piotra Paszkowskiego po Chobielinie Radek Sikorski obwożący rzecznika MSZ Piotra Paszkowskiego po Chobielinie
Radek Sikorski o niemieckich wypędzonych, polskich lękach, rosyjskich czułych punktach oraz o tym, że nie kandyduje na sekretarza generalnego NATO

„Tak mało o nas wiecie" - to tytuł wywiadu z Radkiem Sikorskim, jaki ukazał się w ostatnim numerze „Die Zeit" z 19 marca. Wywiad przeprowadził wydawca tygodnika, Josef Joffe. Joffe jest znanym komentatorem, nieczęsto natomiast przeprowadza wywiady. Być może zbliżyło go do Sikorskiego to, że maja wspólne epizody w biografii: Joffe (urodzony na Litwie) również studiował za granicą, na kilku amerykańskich uczelniach. Na Uniwersytecie Harvarda zrobił nawet doktorat.

Niemiecki tygodnik zilustrował wywiad zdjęciem Radka Sikorskiego - roześmianego, w kasku, na motorze przed jego dworkiem w Chobielinie . Z podpisem: „Mój dwór, mój motocykl, moja 'Strefa zdekomunizowana'". Pierwsze pytanie dotyczy Eriki Steinbach.

Steinbach: i piękna, i bestia?  

Joffe: - „Blond bestia" - jak nazwał Erikę Steinbach pański doradca do spraw Niemiec, Władysław Bartoszewski - wycofała się z kandydowania do rady w Centrum przeciw Wypędzeniom. Dlaczego takie błahe wydarzenie premier Tusk nazwał „dobrym dniem dla Europy"?

Jednak Sikorski koryguje to przekłamanie - dość powszechnie spotykane w niemieckich mediach. Po pierwsze musimy tu wyjaśnić pewne nieporozumienie. Bartoszewski opisywał po prostu skrajne sądy na temat Steinbach. Powiedział: „Dla jednych jest to piękna blondynka, dla innych blond bestia". I faktycznie był to „dobry dzień dla Europy", bowiem niemiecki establishment - kanclerz i wicekanclerz - uznali, że ta kandydatura na stanowisko w radzie może stanowić zagrożenie dla stosunków polsko-niemieckich. Jesteśmy rozczarowani tym, że wszystkie te fakty nie przedostają się do szerokiej niemieckiej opinii publicznej. Erika Steinbach nie była „wypędzona" z Polski. Urodziła się jako córka oficera armii okupacyjnej na terenie należącym do Polski jeszcze przed wojną. Musiała opuścić nasz kraj, nie jej kraj. Do tego w 1991 r. głosowała przeciwko uznaniu naszej granicy, sprzeciwiała się także rozszerzeniu Unii Europejskiej na wschód. (...) Jej nominowanie nie służyłoby celowi muzeum, które ma w swojej nazwie „Pojednanie".

Pyrrusowe zwycięstwo

Jednak redaktor „Die Zeit" sugeruje, że konflikt o miejsce w radzie Centrum zakończył się nieważnym, „pyrrusowym zwycięstwem", za które przyjdzie długo płacić. Cytuje opinie, jakie pojawiły się również w Polsce: że Angela Merkel została zapędzona przez polską stronę w kozi róg i szybko tego nie zapomni.

Sikorski - nie odnosząc się do postawy Angeli Merkel - skupia się w odpowiedzi na polityce władz RFN wobec Związku Wypędzonych: - Naszym zdaniem problematyczne jest to, że tyle niemieckich rządów wkładało tak duże środki w to, by wzmocnić politycznie związki wypędzonych. Teraz dzieje się to już w trzecim pokoleniu. W Polsce także mamy takich ludzi, bo nasz kraj bez swojej winy został przesunięty 300 kilometrów na zachód. Ludzie ci wspominają swoją dawną ojczyznę, podróżują do niej - ale my tego nie finansujemy, nie stworzyliśmy specjalnej biurokracji, której celem jest zachowanie u ludzi dawnej tożsamości. I w żadnym razie nie dopuścilibyśmy do tego, aby ich działania zyskały wymiar polityczny, bowiem to równałoby się zakłóceniu naszych stosunków z sąsiednimi państwami.

Czy kiedykolwiek uda nam się zakończyć te boje o symbole i pamięć? - pyta Josef Joffe, a Sikorski odpowiada: - To brzmi jak oskarżenie pod adresem Polski, a przecież takich zarzutów nigdy nie wysunąłby pan pod adresem Izraela, bo w obliczu ogromu cierpień, jakich doznał naród żydowski, respektowałby pan fakt, że rany wciąż istnieją. Zginęło sześć milionów Żydów, sześć milionów Polaków, połowa z nich pochodzenia żydowskiego. Utraciliśmy wolność na długo jeszcze po roku 1945. II wojna światowa zakończyła się dla nas dopiero wraz ze wstąpieniem do NATO i do Unii Europejskiej.

Sikorski nie akceptuje też sugestii, że problem wypędzonych „rozwiąże się sam, w sposób biologiczny". Mówi: - Nie będzie tak, jeżeli finansowane będą projekty, które nie służą pojednaniu.

Joffe nie ustępuje: - Jednak my nie pokusilibyśmy się o sugerowanie, kto ma się znaleźć w radzie Yad Vashem. Sikorski odpowiada: - I słusznie. Ale uszanowalibyście życzenie ze strony Izraela, kto nie powinien zasiąść w organizacji, która zajmuje się okresem nazistowskim i czasami II wojny światowej.

Dwa spojrzenia na świat  

Inny temat wywiadu to program „zrastania się pamięci historycznej Europy". Polacy i Niemcy mieliby wspólnie opracować kanon europejskiej historii, utworzyć wspólny europejski podręcznik do nauki historii. - O co tu chodzi w tym projekcie? - pyta redaktor „Die Zeit".

Odpowiada Sikorski: - Europa Zachodnia postrzega „zjednoczenie" z Europą Wschodnią podobnie, jak wy widzieliście zjednoczenie z NRD: przychodzą ci ubodzy krewni i muszą się do nas dopasować. Tymczasem moim zdaniem nasza historia jest tak samo istotna, jak wasza. Dlatego powinniście więcej o nas wiedzieć i więcej się od nas uczyć. Bowiem nasza walka z totalitaryzmem i o wolność mogłaby okazać się bardziej pouczająca, niż wasze spokojne życie pod protektoratem Stanów Zjednoczonych. Trzeba połączyć obie nasze historie, po to żeby Europa miała szansę zjednoczyć się mentalnie. (...) Powinniśmy być w stanie wczuć się w położenie naszych sąsiadów. Europa Zachodnia wie o nas bardzo niewiele. Dlatego też popieram inicjatywę ministra spraw zagranicznych Niemiec, Steinmeiera, który zaproponował, by stworzyć polsko-niemiecki podręcznik historii. (...) Podobnie jak pan, studiowałem za granicą. Widzieć świat z dwóch różnych perspektyw jest przecież czymś dobrym.

- Polska strona ma sześć milionów ludzi, którzy zostali zamordowani przez Niemców - po niemieckiej dziewięć milionów wypędzonych, którzy niekoniecznie byli nazistami - argumentuje niemiecki dziennikarz. - Czy pamięć o nich również nie jest uzasadniona?

Sikorski odpowiada: - Książka, która przedstawia fakty historyczne, bardzo by się tu przydała. Dowiedziałby się pan z niej, że olbrzymia część spośród tych dziewięciu milionów nie została wypędzona, tylko posłuchała rozkazu władz nazistowskich i uciekła.

Rolę odgrywa tutaj nie tylko biologia, ale także doświadczenie: współpraca w ramach Unii Europejskiej, podróżowanie bez granic...

 
Nerwowe reakcje

Radek Sikorski zapewnia, że nie kandyduje na sekretarza generalnego NATO. Dodaje jednak, że nic nie zwiększyłoby bardziej poczucia bezpieczeństwa krajów Europy Wschodniej, niż wybór na szefa NATO kogoś z tego właśnie regionu. - Na decyzje nowej administracji w Waszyngtonie w sprawie systemu antyrakietowego w Polsce i Czechach będziemy cierpliwie czekać - twierdzi Sikorski, a na argument rozmówcy, że NATO przecież niegdyś obiecywało Rosji, iż w Europie Wschodniej nie będą stacjonowały obce wojska, ani nie zostanie tam rozmieszczona infrastruktura NATO? - odpowiada: - A mógłby mi pan pokazać odnośnie tego dokument? Słyszę o tym tylko od ludzi, którzy szukają powodów, dla których należałoby pogodzić się z polityką stref wpływów.

- Polska ma dziś przecież najlepsze położenie strategiczne od wieków. Czemu więc za każdym razem reagujecie tak nerwowo, i na Rurociąg Bałtycki, i na Erikę Steinbach?-  chciałby wiedzieć Joffe.

Jego polski rozmówca przytakuje: - Faktycznie, jesteśmy najszczęśliwszym pokoleniem od 300 lat. Nie tkwimy już między kamieniami młyńskimi, jesteśmy państwem członkowskim Unii Europejskiej. Ale zależy nam na rozszerzeniu UE, bo - jak dawniej Niemcy -chcielibyśmy - mieć Zachód po obu stronach.

 

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Kraj

Przelewy już zatrzymane, prokuratorzy są na tropie. Jak odzyskać pieniądze wyprowadzone przez prawicę?

Maszyna ruszyła. Każdy dzień przynosi nowe doniesienia o skali nieprawidłowości w Funduszu Sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, ale właśnie ruszyły realne rozliczenia, w finale pozwalające odebrać nienależnie pobrane publiczne pieniądze. Minister sprawiedliwości Adam Bodnar powołał zespół prokuratorów do zbadania wydatków Funduszu Sprawiedliwości.

Violetta Krasnowska
06.02.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną