„Die Zeit” wahała się, czy twarz filozofa na pierwszej stronie nie podetnie sprzedaży. Jednak zaryzykowano zdjęcie i tytuł „Mocarstwo światowe Jürgen Habermas”, a obok wyjaśnienie, że tylko ten 80-latek jest w stanie wytłumaczyć nam współczesny świat. I ten numer tygodnika sprzedał się znakomicie. Jednak rocznicę urodzin Habermasa przyćmiła wiadomość, że akurat tego dnia zmarł Ralph Dahrendorf – drugi wielki ze światowej rady mędrców.
Byli rówieśnikami. Obaj zaczynali od filozofii, z tym że Dahrendorf skłonił się potem bardziej ku socjologii i ekonomii, a Habermas ku filozofii prawa. Dahrendorf zajął miejsce w liberalnym centrum, a Habermas – na liberalnej lewicy. Ale obaj stali się duchowymi opiekunami tych Niemiec, które zrodziły się w 1969 r. wraz z kanclerstwem Willy’ego Brandta. I obaj wyszli daleko poza Niemcy. Dahrendorf przyjął brytyjskie obywatelstwo. A Habermas był chętnie słuchany w Nowym Jorku, Warszawie, Pekinie, Teheranie.
Błyskotliwi młodzieńcy
Jednak ich młodzieńcze biografie wyraźnie się różnią. Ojciec Habermasa wstąpił w 1933 r. do NSDAP, on sam był w Hitlerjugend; ojciec Dahrendorfa był przed przejęciem władzy przez nazistów socjaldemokratycznym posłem do Reichstagu, a potem w hamburskim domu Dahrendorfów spotykali się spiskowcy skazani w 1944 r. na śmierć. Niemniej po wojnie Habermas i Dahrendorf szli podobną drogą.
Obaj zadebiutowali błyskotliwie. Dahrendorf został profesorem mając 28 lat. A Habermas w wieku 24 lat zwrócił uwagę publicystyczną rozprawą z samym Heideggerem. Obaj też byli asystentami twórców filozoficzno-socjologicznej Szkoły Frankfurckiej: Maxa Horkheimera i Theodora W. Adorno. Z tym że Dahrendorf po sześciu tygodniach rzucił to prestiżowe stanowisko, a Habermas stał się najznamienitszym kontynuatorem i rewidentem teorii krytycznej frankfurtczyków.