Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Świat

Porządki po Jelcynie

Koniec niezawisłości krajów wchodzących w skład Federacji Rosyjskiej

Kocham Jakuck. Kocham Jakuck. ntx / Flickr CC by SA
Na żądanie Moskwy kraje, wchodzące w skład Federacji Rosyjskiej rezygnują z niepodległości i wykreślają ze swoich konstytucji zapisy o suwerenności i obywatelstwie.
Kazań, stolica Tatarstanu.Luigi Versaggi/Flickr CC by SA Kazań, stolica Tatarstanu.
Naciski Kremla: koniec niezawisłości republik.DavidDennisPhotos.com/Flickr CC by SA Naciski Kremla: koniec niezawisłości republik.

Jako pierwsza presji Kremla uległa republika Sacha (Jakucja) i 17 czerwca usunęła ze swojej ustawy zasadniczej sporne pojęcia. W jej ślad idą inne, dotychczas formalnie niezależne regiony. W ten sposób kończy się okres niezawisłości, podarowanej republikom związkowym przez Borysa Jelcyna na początku lat 90.

W czerwcu Konstytucyjny Sąd Rosji przypomniał regionom, że zapisy o suwerenności niektórych republik są sprzeczne z prawem federalnym i nakazał parlamentom Jakucji, Tatarstanu, Baszkirii i Tuwy jak najszybciej zmienić ustawy zasadnicze. Po raz pierwszy orzeczenie takie Sąd Konstytucyjny wydał jeszcze w 2000 roku, ale Moskwie nie udało się go wówczas wyegzekwować. I to mimo determinacji nowo wybranego prezydenta Władimira Putina, który postawił na konsekwentne ograniczanie suwerenności regionów. Putin przygotował w tym celu całą machinę. Między innymi zapewnił sobie prawo zdejmowania ze stanowisk republikańskich prezydentów i rozwiązywania ciał prawodawczych za niezgodne z federalną konstytucją ustawy. Pod presją Kremla lokalne parlamenty przyjęły do swoich konstytucji wiele poprawek, które faktycznie oddawały Moskwie wiele władzy, jednak formalnej suwerenności się nie zrzekły.

W Jakucji jednym z pierwszych ustępstw lokalnego parlamentu było zrzeczenie się prawa do posiadania własnej armii. Za prezydentury Putina Kreml przejął też większościowy pakiet w najważniejszej firmie, na której faktycznie opiera się gospodarka Jakucji - wydobywającej diamenty spółce Ałrosa. Nie obyło się przy tym bez akcji protestu. Przez republikę przetoczyła się fala sprzeciwu, jednak to niewiele pomogło. Kreml, tak, jak chciał uzyskał większościowy pakiet, a republika straciła na tej operacji ok. 10 mld rubli rocznie.

Diamenty z Jakucji

W przypadku Jakucji media otwarcie zwracały uwagę, że w rzeczywistości kością niezgody między Kremlem i Jakuckiem jest prawo republiki do ogromnych złóż diamentów i pieniędzy z opłat dzierżawnych.

Jakuci przyjęli swoją konstytucję w 1992 r. Zgodnie z tym dokumentem, republika Sacha (Jakucja) była suwerennym i demokratycznym państwem, opartym o prawo narodu do samookreślenia. Kraj samodzielnie rozporządzał znajdującymi się na jego terenie zasobami naturalnymi, a prezydent miał prawo do formowania własnej armii. Część terytorium republiki została zamknięta dla cudzoziemców, w tym mieszkańców Federacji Rosyjskiej - w 11 z istniejących 34 obwodów wprowadzono specjalny reżim wjazdu, przebywania i rejestracji. Rosjanie musieli mieć przepustkę, wydaną na podstawie zaproszenia obywatela Jakucji lub przedsiębiorstwa, zarejestrowanego w zamkniętym rejonie. Część pełnomocnictw państwowych republika od razu zgodziła się przekazać organom władzy Rosji i Związku Radzieckiego na podstawie osobnego układu dwustronnego. Resztę kompetencji traciła w miarę upływu czasu.

Przepychanki między Moskwą i Jakuckiem w sprawie zmiany konstytucji zaczęły się za kadencji Putina i trwały prawie 9 lat. W sumie miejscowy parlament przyjął kilkadziesiąt poprawek, ale suwerenności nie zniesiono. Jakucja nigdy nie zdecydowała się jednak na otwarte starcie z Moskwą, ograniczając się do sądowych rozpraw i cichego bojkotu federalnych postanowień. Jeszcze na początku tego roku w Jakucji nie mieli najmniejszego zamiaru rezygnować z suwerenności, ale po ostatnim wyroku sądu parlament posłusznie przegłosował poprawkę.

Nadzieje Kazania

W Tatarstanie wyrok Konstytucyjnego Sądu podsumował krótko rektor Tatarskiej Akademii Zarządzania Ildar Abłajew: "To śmieszne zabierać coś, czego nie ma".
Kazań realnie ocenia rzeczywistość. Zdaje sobie sprawę, że kraj, leżący w samym centrum Federacji Rosyjskiej nie ma co liczyć na pełną niezawisłość ze wszelkimi jej atrybutami, a więc m.in. granicą i własną armią. Dlatego też nikt tu głośno nie mówi o niepodległości. Ale suwerenność, rozumiana jako prawo do dysponowania bogactwami naturalnymi, równe prawa obywateli niezależnie od narodowości, czy równość języka tatarskiego i rosyjskiego była podstawą do napisania konstytucji republiki - podkreśla Akułow Timur Jurewicz, doradca prezydenta Tatarstanu.

Tatarstan to jedna z największych republik, ma bogatą własną historię i ekonomiczny potencjał, a Tatarzy są drugą co do wielkości grupą narodową w Federacji Rosyjskiej. Stolica kraju, Kazań, została niedawno oficjalnie uznana za trzecią, obok Moskwy i Petersburga, stolicę Rosji. I ma ambicje, aby odgrywać znacznie większą rolę niż dzisiaj.

Jak przekonuje Jurewicz, Tatarstan dobrze radzi sobie gospodarczo i jest w stanie sam się wyżywić. Ma własne zapasy ziarna i rozwiniętą produkcję mięsną. Ma też naftę, sprzedaje części zamienne, ciężarówki Kamaz, helikoptery, kompresory. Po rozpadzie Związku Radzieckiego nie stracił azjatyckich rynków zbytu i tworzy zagraniczne przedstawicielstwa m.in. w USA, Unii Europejskiej i Australii. I chociaż zależy od rosyjskiego prawa podatkowego, to w ramach posiadanej suwerenności może tworzyć lepsze warunki dla przyciągnięcia kapitału zagranicznego - uważa Jurewicz.

Tylko po rosyjsku

Konstytucyjny Sąd przykazał republikom skończyć z suwerennością niedługo po tym, jak Tatarstan publicznie ogłosił, że wszelkimi prawnymi sposobami będzie walczył o przywrócenie w szkołach narodowego języka. Zgodnie z nowymi, federalnymi standardami jego nauczanie ma być ograniczone. "Jeśli ludzie u nas nie wychodzą na mityngi, to nie dlatego, że im nie zależy. Po prostu każdy naród ma swoją mentalność. My idziemy drogą ewolucji, a nie rewolucji" - tłumaczy dziennikarzowi agencji Rosbalt Razil Waliejew, przedstawiciel komitetu Państwowej Rady Republiki Tatarstan ds. kultury, nauki, edukacji i kwestii narodowych.

Obecnie w regionie jest ponad 1100 tatarskich szkół, w których język narodowy traktowany jest na równi z rosyjskim. Kazań nie tylko chciałby, żeby to utrzymać, ale i sonduje możliwość wprowadzenia tatarskiego jako drugiego języka urzędowego w Federacji. Jednak jeśli się tego nie uda osiągnąć w ramach dyplomatycznych, „niewykluczone są inne drogi", z aktywizacją Światowego Kongresu Tatarów łącznie - powiedział historyk Damir Ischakow agencji Rosbalt. "To sprawa niełatwa, ale nie ma co się gorączkować. Jeśli nastąpi poruszenie Tatarów, wesprą ich inne narody" - twierdzi Ischakow.

W Kazaniu nie brak radykałów, gotowych walczyć nie tylko o język i kulturę tatarską, ale też o prawa islamu. O ile w Związku Radzieckim wszystkie religie były przez system jednakowo tępione, to obecny wzrost znaczenia prawosławnej Cerkwi nie podoba się muzułmańskim republikom. Mówi się nawet o utworzeniu islamskiego frontu narodowego, który będzie „czymś zupełnie innym, niż moskiewscy politycy są w stanie sobie wyobrazić".

Tak widzi prowincja


W grudniu ubiegłego roku członkowie tatarskiej organizacji „Milli Mejlis" przyjęli rezolucję „O uznaniu państwowej suwerenności republiki Tatarstan", skierowaną do parlamentów państw i ONZ. W dokumencie mówi się o tym, że dalsze funkcjonowanie narodu tatarskiego w składzie Rosji jest niemożliwe z powodu „cynicznej i otwarcie rusyfikacyjnej polityki jej najwyższych władz". Zdaniem działaczy celem tej polityki jest przerobienie narodu tatarskiego w rosyjskich patriotów. „Nasz język i kultura nie ustępuje rosyjskiej ani żadnej innej" - piszą działacze Milli Mejlis podkreślając dalej, że od ponad 450 lat Tatarstan jest moskiewską kolonią, a do Federacji Rosyjskiej został włączony bezprawnie i przemocą.

Prokuratura od razu wszczęła śledztwo przeciwko twórcom rezolucji. W ich domach przeprowadzono rewizje, rekwirowano komputery. W obronie Milli Mejlis tatarscy działacze wystosowali listy do prezydenta Tatarstanu i do Dmitrija Miedwiediewa. Stwierdzili w nim, że odezwa Milli Mejlis to tylko odpowiedź na prowadzoną w Federacji Rosyjskiej „politykę likwidacji narodowej odrębności i asymilacji rdzennych narodów. U przedstawicieli narodów nierosyjskich tworzy się poczucie utraty historycznej perspektywy. Demokratyzacja i informatyzacja nie zmieniła stosunku do historii, tradycji i kultury narodów Federacji jako drugorzędnych i nieważnych w stosunku do narodu rosyjskiego. Kurczy się sfera wpływu języka tatarskiego, jest jawnie ograniczany w szkołach.- stwierdzają działacze i piszą: "Narody, mające wielowiekową, historyczną pamięć i starożytną kulturę nigdy nie pogodzą się z nałożonym na nie piętnem drugorzędności".

Z perspektywy Kremla wszystko widać inaczej. To ludność rosyjska jest w republikach prześladowana, nie ma swojej reprezentacji w regionalnych parlamentach, zmusza się ją do nauki miejscowych języków kosztem ojczystego. A prowincja - żyjąc na koszt Rosyjskiej Federacji śni o suwerenności i samodzielności. Dlatego z właściwym sobie wdziękiem Moskwa budzi republiki.

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Ja My Oni

Jak dotować dorosłe dzieci? Pięć przykazań

Pięć przykazań dla rodziców, którzy chcą i mogą wesprzeć dorosłe dzieci (i dla dzieci, które wsparcie przyjmują).

Anna Dąbrowska
03.02.2015
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną