Osoby czytające wydania polityki

„Polityka” - prezent, który cieszy cały rok.

Pierwszy miesiąc prenumeraty tylko 11,90 zł!

Subskrybuj
Świat

Silvio z teflonu

Berlusconi i skandale obyczajowe

Fot. UPPA/Photoshot/REPORTER Fot. UPPA/Photoshot/REPORTER
Skandal goni skandal, pojawiają się nazwiska wciąż nowych pań, światowe media kpią i krytykują, ale w katolickich i rzekomo pruderyjnych Włoszech, Silvia Berlusconiego porzuciła jak dotąd jedynie małżonka.

Wszystko zaczęło się w gorączce kampanii przed czerwcowymi wyborami do Parlamentu Europejskiego. Gdy pod koniec kwietnia Silvio Berlusconi gościł w Warszawie, w Rzymie wybuchła bomba. Premier na listach swojej partii Lud Wolności (PDL) umieścił rzekomo szereg młodych, atrakcyjnych kobiet o estradowych ambicjach, które raczej biustem niż kompetencjami miały podbić Europę. Zapytana o zdanie żona Berlusconiego Veronica Lario oświadczyła największej włoskiej agencji prasowej ANSA, że to bezwstydna tandeta, bezczelność władzy, schlebianie rozrywkowym potrzebom władcy, a także obraza dla niej i dzieci.

Gdy nazajutrz opublikowano listy kandydatów PDL, była tam wprawdzie tylko jedna atrakcyjna dziewczyna, ale jeśli wierzyć plotkom, aż 22 jej koleżanki wykreślono w nocy, by uniknąć skandalu. Berlusconi jeszcze nie zdążył dobrze postawić nogi w Rzymie, gdy media wyciągnęły kolejną rewelację. Otóż przed wyjazdem do Polski był w Neapolu, gdzie około północy udał się na przyjęcie urodzinowe Noemi, córki swoich znajomych, która kończyła właśnie 18 lat. Media snuły domysły, że dzierlatka jest kochanką Berlusconiego. Najpóźniej wtedy motywem przewodnim kampanii wyborczej włoskiej lewicy stał się „problem moralny premiera”.

 

Jak się szybko okazało, rzekomy romans z dzierlatką był plotką. Ale skandal zaczął już żyć własnym życiem, zwłaszcza po tym, gdy Veronica Lario, być może świadoma nadchodzących rewelacji, wniosła o rozwód z powodu kontaktów męża z nieletnimi. O wszczęciu postępowania poinformowała w liście do dziennika „La Repubblica”, mąż tłumaczył się przed narodem i zaprzeczał w najpopularniejszym programie publicystycznym telewizji RAI. W ten sposób wojna domowa pierwszej rodziny Włoch stała się domeną publiczną, a życie intymne Berlusconiego przedmiotem dziennikarskich dociekań i komentarzy.

Na tydzień przed wyborami hiszpańska gazeta „El Pais” wydrukowała zdjęcia, które paparazzi wykonał rok wcześniej Berlusconiemu i jego gościom w sardyńskiej rezydencji premiera Villa Certosa. Były na nich panie z obnażonym biustem, Berlusconi występował co prawda w swetrze z golfem, za to premier Czech Topolanek nago z wyprężonym członkiem. Kolorowe pisma całego świata zachłystywały się jeszcze plotkami o orgiach na Sardynii, gdy okazało się, że prawdziwą jaskinią rozpusty jest rzymska siedziba premiera Palazzo Grazioli.

Luksusowa prostytutka spędziła tam z Berlusconim noc z 4 na 5 listopada ubiegłego roku, a na dodatek nagrała konwersacje i zrobiła kilka zdjęć. Przy okazji wyszło na jaw, że premier dość często zaprasza do siebie młode kobiety, śpiewa im neapolitańskie piosenki i emabluje, a jego totumfacki płaci im za te wizyty tysiąc, a jeśli zostaną na noc, nawet 2 tys. euro. Prokuratura prowadzi śledztwo w sprawie nakłaniania do prostytucji.

Wydawałoby się, że kompromitacja jest pełna, a Włosi wreszcie odwrócą się od 72-letniego Satyra, który na Sardynii postawił pomnik bezguścia ze sztucznym wulkanem, a na dodatek kompromituje Italię w całym świecie. Tymczasem w samym środku skandalu w wyborach do Parlamentu Europejskiego i lokalnych przy bardzo wysokiej frekwencji Berlusconi rozbił rywali, a w miarę napływu żenujących sensacji słupki zaufania spadły tylko o 4 proc. Dlaczego?

Ciemny lud

Intelektualny guru pobitej lewicy Umberto Eco zawyrokował, że problemem Włoch nie jest Berlusconi, a naród, który na niego głosuje. Profesor socjologii Chiara Saraceno idzie jeszcze dalej i na łamach „La Repubblica” przywołuje nienową, lewicową diagnozę moralnej i intelektualnej degrengolady Włoch. Winien jest naturalnie Berlusconi, który zawładnął połową rynku telewizyjnego i w swoich stacjach tak długo szerzył relatywizm moralny, pochwałę hedonizmu, tandetę, wizerunek kobiety zredukowany do walorów ciała i pochwałę głupoty, aż Włochom wypadła z ręki moralna, estetyczna i polityczna busola. Ogłupiony w ten podstępny sposób naród stał się powolnym narzędziem w ręku amoralnego handlarza politycznego dymu.

Przywoływany z tej okazji przez włoską lewicę „The Economist” stwierdził, że Włosi to oszuści podatkowi, więc głosowali na superoszusta Berlusconiego, bo zapewni im bezkarność. Wreszcie w zachodniej prasie pojawiły się głosy cytowane z satysfakcją przez polityków i media włoskiej lewicy, że skoro Włosi głosują na Berlusconiego, trzeba ich wyrzucić z elitarnego grona G8. U źródeł leżała plotka kolportowana przez znanego komentatora dziennika „The Guardian” Juliana Borgera, według której Włochy nie radzą sobie z organizacją szczytu w L’Aquili, więc zostaną zastąpione przez Hiszpanię.

Kuriozalna refleksja włoskiej lewicy i jej kibiców za granicą nad podwójną klęską wyborczą i niesłabnącą popularnością Berlusconiego sprowadza się więc do tego, że wszystkiemu winien ciemny lud, który na dobrą sprawę należałoby za to ukarać. Reakcja ludu, sądząc z wpisów na forach internetowych i listów do redakcji, była zgodna z tym, co powiedział rzecznik Berlusconiego parafrazując Brechta: „Lepiej byłoby, gdyby włoska lewica znalazła sobie jakiś inny naród”.

Tymczasem polityczne wybory Włochów wytłumaczyć łatwo: nie mają wyboru. Od trzech lat włoska lewica znajduje się w stanie permanentnego kryzysu. Dwuletnie rządy wiecznie skłóconej koalicji Prodiego zakończyły się katastrofą, w sztafecie liderów na jesieni dojdzie do kolejnego przekazania pałeczki, więc przywódcy frakcji już skaczą sobie do gardeł. Najnowszy pomysł na stworzenie ugrupowania „rozsądnej i zgodnej lewicy” pod szyldem Partii Demokratycznej w 2007 r. nosi w sobie grzech pierworodny, bo fuzja postkomunistów z katolewicą trzeszczy w szwach, gdy tylko przychodzi zająć stanowisko w kwestii aborcji, „słodkiej śmierci” czy praw gejów.

Kochanka na stanie

Może dlatego włoska lewica i jej media zamiast podjąć walkę na argumenty polityczne i gospodarcze, w kampanii wyborczej i postwyborczej postawili na skompromitowanie i ośmieszenie Berlusconiego. „Corriere della Sera” podsumował tę strategię rysunkiem, gdzie pod napisem „Opozycja przy pracy” panowie stoją w kolejce do podpatrywania premiera przez dziurkę od klucza. Ta strategia z pewnością przyniosłaby sukces, ale w krajach anglosaskich, na których niezmywalne piętno odcisnął protestancki purytanizm.

W katolickich Włoszech panuje w sferze obyczajowej hipokryzja i o wiele ważniejsze od prawdy jest zachowanie pozorów. Socjologowie podkreślają, że już samo ujawnienie skandalu, pomijając nawet zasięg wymierzonej w Berlusconiego kampanii, było złamaniem tabu, które w kręgu kultury romańskiej od wieków gwarantuje spokój życia rodzinnego i społecznego. Cytowane są przykłady François Mitterranda posiadającego nieślubną córkę, o której każdy wiedział, ale nikt nie pisnął słowem. Podobnie było we Włoszech w przypadku licznych kochanek Bettino Craxiego czy kochanki Palmiro Togliattiego, nie mówiąc już o Mussolinim.

Poza tym w dzisiejszych Włoszech człowiek sukcesu po pięćdziesiątce w zasadzie powinien mieć kochankę, a żona winna to rozumieć i tolerować. Stąd w oczach Włochów to Veronica Lario popełniła większy grzech, skarżąc na męża mediom, niż on sam, otaczając się dzierlatkami. Włoski sąd kasacyjny skazał niedawno kobietę na grzywnę za to, że chwaliła się wszem i wobec romansem z żonatym mężczyzną. W odczuciu większości Włochów Berlusconi padł ofiarą ciosu poniżej pasa i stanęli w jego obronie.

Fakt, że premier zadał się z płatną damą do towarzystwa, nie zrobiło specjalnego wrażenia na kraju, w którym prostytutki mogą liczyć na 9 mln klientów rocznie. Trzeba też pamiętać, że Włochy to nadal twierdza kultury macho, w której wierność małżeńską traktuje się w najlepszym razie z przymrużeniem oka. Swoim skandalem obyczajowym Berlusconi niejako przybił pieczęć pod tym, co mówił Włochom od lat: jestem jednym z was, nie jestem święty.

Naturalnie we Włoszech moralność i etyka są domeną Kościoła, ale w tym przypadku biskupi z wielu powodów stąpają ostrożnie. Polityczna waga skandalu już dawno przyćmiła jego wymiar moralny, więc zajęcie zdecydowanego stanowiska mogłoby pociągnąć za sobą zarzuty o ingerencję w politykę, na co i Watykan, i włoski episkopat są bardzo wyczulone. Oczywiście słychać natarczywe wezwania, by wreszcie Kościół przestał chować głowę w piasek i odsądził Berlusconiego od czci i wiary. Faktycznie włoscy biskupi ani Watykan oficjalnie nie zabrali głosu „w kwestii moralnej premiera”.

Grzesznik rozgrzeszony

Cytowani w mediach hierarchowie sarkają, ale podkreślają, że Kościół potępia grzech, nigdy grzesznika. Zrobiła to natomiast katolicka prasa. Dziennik włoskich biskupów „Avvenire” podkreśla, że polityk jako osoba publiczna powinien być wzorem również w życiu prywatnym. Piętnuje też premiera za to, że zamiast wyznać i odpokutować swoje grzechy, wskazuje na 70-proc. poparcie narodu, jakby sondaże były równoznaczne z rozgrzeszeniem. Zarówno „Avvenire” jak i tygodnik „Famiglia Cristiana” cytują garściami listy oburzonych czytelników.

Szeroko rozpowszechniona teoria spiskowa głosi, że Kościół nie pójdzie na wojnę z Berlusconim z powodów strategicznych. Centroprawica u władzy to przecież gwarancja, że we Włoszech nie zostanie przeforsowane ustawodawstwo dopuszczające związki gejów i adoptowanie przez nich dzieci czy liberalizację drakońskiej ustawy o sztucznym zapłodnieniu. Jednak Berlusconi zdaje sobie sprawę, że zrazić sobie Kościoła nie może, bo groziłoby to polityczną katastrofą. Już zapowiedział, że zmieni styl życia, a nawet odwiedzi sanktuarium ojca Pio.

 
WIĘCEJ O SILVIO BERLUSCONIM:

  • Silvio czyściciel - Berlusconi kontra śmieci: Neapol ucywilizujemy i koniec 
  • Berlusconi x 3 - Dziarski 71-latek przywróci Włochom silną pozycję w europejskiej lidze? 
  • Berlusconi i TVbojkot - Premier Włoch mówi "dość" bezwstydnym programom TV, w których nie dopuszcza się do głosu i kpi z jego prawicowych kolegów. 
  • Pyskówka italiana - Włoski premier Silvio Berlusconi zagroził, że będzie pozywał do sądu wszystkich, którzy go obrażą. Sam jednak znieważa przeciwników szokując dosadnością określeń i zdumiewając brakiem rozwagi.  

 

Polityka 32.2009 (2717) z dnia 08.08.2009; Świat; s. 72
Oryginalny tytuł tekstu: "Silvio z teflonu"
Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Kultura

Mark Rothko w Paryżu. Mglisty twórca, który wykonał w swoim życiu kilka wolt

Przebojem ostatnich miesięcy jest ekspozycja Marka Rothki w paryskiej Fundacji Louis Vuitton, która spełnia przedśmiertne życzenie słynnego malarza.

Piotr Sarzyński
12.03.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną