Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Świat

Chavez wieszczy wojnę

Tyrady wenezuelskiego prezydenta

Prezydent Wenezueli, Hugo Chavez, postawił na nogi Amerykę Łacińską, wieszcząc zagrożenie dla pokoju, które jest skutkiem ekspansji militarnej USA w Kolumbii.

Ten typowy caudillo będący krzyżówką dyktatora wojskowego i sekretarza Komitetu Centralnego ds. propagandy jakiejś postkomunistycznej partii lewicowej, wchodzi najwyraźniej w buty Fidela Castro, które są dla niego za duże. Tyrady Chaveza w wielogodzinnych programach autorskich usłużnej telewizji państwowej budzą uśmiechy politowania w Europie, zażenowanie sąsiadów Wenezueli i lodowatą neutralność najbliższych sojuszników - Kuby, Białorusi i Rosji. W USA są ignorowane.

Prezydenta Chaveza niepokoi porozumienie Amerykanów i Kolumbii w sprawie udostępnienia baz potrzebnych do zwalczania narkobiznesu, który jako państwo w państwie zagraża nie tylko Kolumbii, ale także jej sąsiadom - Ekwadorowi, Peru i właśnie Wenezueli. Głównym odbiorcą kolumbijskiej kokainy są gangsterzy z USA i mafia sycylijska w Europie. Głównym producentem natomiast są kartele kokainowe z Medellin i Cali, które rządzą północną Kolumbią za pomocą prywatnej armii o nazwie Fuerzas Armadas Revolucionarias Colombianas (FARC). W przeszłości była to partyzancka przybudówka Komunistycznej Partii Kolumbii, sterowana z Hawany i korzystająca z internacjonalistycznych, antyimperialistycznych usług kubańskich instruktorów. Po upadku komunizmu i w związku z zanikiem wpływów Fidela Castro w Ameryce Łacińskiej, żołnierze FARC, zamiast złożyć broń i wejść do parlamentu drogą utorowaną przez inną lewicową partyzantkę kolumbijską, Movimiento 19 de Abril (M19) czyli Ruchu 19 Kwietnia, przeszli na żołd narkobaronów jako najemnicy i stali się bandytami, jakich świat nie widział. Siły zbrojne Kolumbii nie mogą sobie poradzić z rosnącym w potęgę narkobiznesem, choć walczą z nim od ponad 30 lat.

Amerykańska pomoc jest tu potrzebna nie tylko Kolumbii lecz także krajom narażonym na coraz większe uzależnienie ich młodych obywateli od kokainy, która bierze w posiadanie organizm człowieka już od pierwszego z nią kontaktu. Chavezowi może się nie podobać udostępnienie Amerykanom ośmiu baz lotniczych w Kolumbii, ale to nie znaczy, że uprawnione jest postrzeganie w tym fakcie pretekstu do koncentracji sił USA przeciwko Ameryce Łacińskiej. Próba położenia kresu wojnie domowej w Kolumbii, uda się to, czy nie - nie może być postrzegana jako zagrożenie dla pokoju. Zagrożeniem dla pokoju jest natomiast retoryka Chaveza i zapowiedź zwiększonych zakupów czołgów w Rosji.

Nawiasem mówiąc Chavez, jako były wojskowy, powinien wiedzieć, do czego służy czołg, zwłaszcza że stawiał już siły zbrojne swego kraju w stan pogotowia przed wiszącą na włosku wojną z Kolumbią. Czołgiem nie można jeździć po bagnach rozlewiska Orinoko i nie można nimi przejść pasma górskiego o wysokości 4 tys. n.p.m., które sforsował, lecz konno, Simon Bolivar, twórca Wenezueli i wyzwoliciel Kolumbii. Chavez powinien wiedzieć, że czołg w Ameryce Łacińskiej służył zawsze do wjeżdżania na dziedziniec pałacu prezydenckiego w czasie próby wojskowego zamachu stanu. Wie o tym jego irański przyjaciel, Ahmedineżad, który w swoim otoczeniu, spośród wojskowych ma tylko marynarzy. Okręt nie wjedzie na dziedziniec, a czołg wsparty przez samoloty władzę może odebrać bez trudu. Czyżby Chavezowi znudziła się już władza? Czyżby zrealizował już swój projekt ekonomiczno-propagandowy „Socialismo del siglo XXI"?

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
O Polityce

Dzieje polskiej wsi. Zamów już dziś najnowszy Pomocnik Historyczny „Polityki”

Już 24 kwietnia trafi do sprzedaży najnowszy Pomocnik Historyczny „Dzieje polskiej wsi”.

Redakcja
16.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną