Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Świat

Lekcje historii w palestyńskim Damaszku

Palestyńczycy w Damaszku

Dzieci z Jarmuku, palestyńskiej dzielnicy w Damaszku Dzieci z Jarmuku, palestyńskiej dzielnicy w Damaszku Filip Klimaszewski / Agencja Gazeta
W palestyńskiej społeczności Damaszku traumatyczna przeszłość miesza się z niepewną teraźniejszością, niejasne pragnienie powrotu z lękiem i bezsilnością.

Poleć do Damaszku i wsiądź w autobus 44 na południe. Po półgodzinie jazdy z centrum miniesz bramę z syryjską i palestyńską flagą oraz portretami liderów obu narodów. Narodów – gdyż tylko pierwszy z nich cieszy się własnym niepodległym państwem i oficjalną stolicą. Jesteś na Jarmuku – jednej z kilku nieoficjalnych stolic palestyńskich.



Przejdź się ulicami i zaułkami. Na pierwszy rzut oka wyglądają zwyczajnie: chaotycznie zaprojektowane kilkupiętrowe domy, sklepy z ciuchami, mięsem, kawą i starymi telewizorami – taki jest cały Damaszek. Ale wyobraź sobie, że prawie wszyscy, którzy cię mijają, są oficjalnie przez ONZ opatrzeni statusem uchodźcy. A dla takich normalność wcale nie jest oczywista – w innych częściach Syrii, a także w Libanie, Jordanii, na Zachodnim Brzegu i Gazie, palestyńscy uchodźcy mieszkają w namiotach z napisem UN i żywią się międzynarodową jałmużną wydawaną na kartki.

Najprędzej zauważalna różnica między Jarmukiem a resztą Damaszku tkwi w liczbie i treści papieru, którym oblepione są domy. Z każdego wolnego skrawka ściany spogląda na ciebie poważny Jaser Arafat albo martwe oczy dziecka męczennika, zabitego w Strefie Gazy podczas najnowszego wybuchu izraelskiej złości. Idąc główną ulicą natkniesz się na sklep z artykułami patriotyczno-nostalgicznymi. Są flagi Palestyny w każdym rozmiarze, podobnie jak ozdobne mapy kraju, którego kontur większość pilnych uczniów geografii na świecie rozpoznałaby jako Izrael.

Tęsknota za niepodległością

Wkrótce dojdziesz do niewielkiego placu przed głównym meczetem dzielnicy. Jeśli znów gdzieś Palestyńczykom dzieje się krzywda, a w dodatku jest akurat późne popołudnie, masz duże szanse trafić tam na patriotyczną imprezę. Na pewno będzie dużo dzieci – dba się, żeby od najmłodszych lat czarno-biało widziały sprawę narodową. Zobaczysz jak ośmio- i dziesięciolatki bawią się symbolami: układają ze świec kształt Palestyny, wymachują flagami Hamasu i palą izraelskie. Co rusz któraś z pociech zanadto wyjdzie z koła bądź nie dość dokładnie ułoży rożek mapy, za co zostanie upomniana przez przyglądających się z satysfakcją rodziców. Oni wyrośli już z zabaw na placu pod meczetem, ale nie z gry w symbole. Uprawiają ją w pobliskim Centrum Kultury – jako płomienni mówcy, choreografowie patriotycznych przedstawień czy muzycy.

Możesz wejść do namiotu, w którym studenci zorganizowali wystawę makabrycznych zdjęć z Gazy i politycznych karykatur. I wtedy całkiem prawdopodobne, że dopadnie cię déjŕ vu: przecież przerabialiśmy to w szkole na polskim, ta kultura jest znajoma! Reduta Ordona, Contra spem spero, Pan Wołodyjowski, Bagnet na broń! Dobrze rozumiesz to rozgoryczenie, tęsknotę za mapą, sentymentalność, sprawę przez duże S wyzierającą z każdego gestu i spod każdej płyty chodnikowej.

I bezsilność. Choć od tej wyśnionej ziemi palestyńskiej dzieli ich kilkadziesiąt kilometrów, a od Strefy Gazy niewiele ponad 200, nigdy tam nie byli. Nie wolno im tam jeździć i nic nie wskazuje, żeby miało się to zmienić (zresztą jakikolwiek wyjazd, nawet do pobliskiego Libanu czy Jordanii, jest dla syryjskich Palestyńczyków bardzo utrudniony – nie mają paszportów, a zdobycie pozwolenia na wyjazd oznacza miesiące czekania i ogromne koszty). W tej sytuacji tylko żonglowanie symbolami, rozpolitykowanie i obsesyjna nostalgia zapewniają upust patriotycznym uczuciom. I sprzyjają fanatyzmowi, którego na placu w bród:

Nie martwimy się o tych, którzy zginęli w Gazie – bo śmierć za ojczyznę jest prostą drogą do nieba. Żal nam tylko cierpiących rannych i zapłakanych rodzin (Jusra, 19 lat, studentka amerykanistyki).

Hamas mówi, że musimy wrócić do Palestyny, a Fatah, że kradzież ziemi przez Izrael jest OK. Mój wybór jest więc prosty (Abumar, 25 lat, programista).

Różne formy walki

Ale rusz z powrotem w zaułki Jarmuka i poznaj Jasera, lidera Uchodźców Rapu, jednego z pierwszych składów hiphopowych w Syrii. Jaser zamiast flagi Hamasu ma komputer i głośniki i od rzucania się na szaniec woli nawijać o problemach chłopaków z dzielnicy. Nie jest łatwo – hip-hop postrzegany jest przez ogół jako wybryk zgniłego Zachodu.

„Nikt ze starszych nie słucha rapu

Rapuję i mówię matce chodź posłuchasz mnie

Odpowiada: milcz! odchodzisz od mej religii” (Uchodźcy Rapu, „To jest rap”).

Ale Uchodźcy Rapu pną się dzielnie po szczeblach kariery – koncertują już w całym kraju i bywają w telewizji. – To kiepsko, że żyjemy na obczyźnie, ale bez sensu byłoby, gdybyśmy wszyscy walczyli – my robimy co innego – zauważa Jaser.

I niesie wieść o Palestyńczykach wizjonerach poza Jarmuk – który wciąż dla wielu damasceńczyków to terra incognita. Panuje opinia, że można tam stracić portfel i zęby, a Palestyńczycy słyną z zapalczywości. I choć to gruba przesada, jest w niej odrobina prawdy – jako uchodźcy mieszkańcy Jarmuka mogą sobie w tym policyjnym kraju pozwolić na więcej niż notorycznie śledzeni przez SB Syryjczycy. Na przykład nie wszystkie zgromadzenia publiczne mają tu zezwolenie władz – rzecz generalnie w Syrii nie do pomyślenia. Swobodnie działają tu wszystkie palestyńskie partie polityczne, nawet takie, które nie mają swych odpowiedników w Gazie i na Zachodnim Brzegu. W Damaszku rezyduje ścisłe kierownictwo Hamasu, który zresztą jest na Jarmuku szanowaną organizacją pomocy społecznej i pełni tu funkcję policji. Ta stosunkowo duża swoboda jest doceniana przez Palestyńczyków, którzy zgodnie twierdzą, że ich sytuacja jako uchodźców jest tu o wiele lepsza niż w krajach sąsiednich.

Wracając do domu możesz natknąć się na Khalida i jego ekipę filmową, która robi w kawiarni wywiad z Raszidem – jarmuckim malarzem. I znowu przypomnieć sobie lekcję polskiego – tym razem tę o Norwidzie, wieszczącym i niezrozumianym w przytułku na obczyźnie. Jak w całej palestyńskiej społeczności Damaszku traumatyczna przeszłość miesza się w nim z niepewną przyszłością. Raszid topi te smutki w alkoholu; dla większości Palestyńczyków zapomnieniem jest fanatyzm. I nic nie wskazuje na zmianę tego status quo.

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Ja My Oni

Jak dotować dorosłe dzieci? Pięć przykazań

Pięć przykazań dla rodziców, którzy chcą i mogą wesprzeć dorosłe dzieci (i dla dzieci, które wsparcie przyjmują).

Anna Dąbrowska
03.02.2015
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną