Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Świat

Donieck wezwie Putina?

Rosja gra na destabilizację Ukrainy. Weźmie wschód?

Prorosyjscy demonstranci wywiesili baner na siedzibie władz regionalnych w Doniecku. Prorosyjscy demonstranci wywiesili baner na siedzibie władz regionalnych w Doniecku. Stringer/Reuters / Forum
Obawy, że Moskwa bardzo się postara by destabilizować Ukrainę przed wyborami prezydenta, właśnie się materializują.

Na wschodzie kraju, w Doniecku, Charkowie i Ługańsku, grupy separatystów przypuściły szturm na budynki administracji obwodowej oraz siedziby Służby Bezpieczeństwa Ukrainy. Najaktywniej w Ługańsku, mieście liczącym blisko 500 tys. mieszkańców, ważnym ośrodku przemysłu ciężkiego i obronnego (lokomotywy spalinowe, amunicja), położonego blisko rosyjskiej granicy, gdzie wtargnięto do magazynu broni SBU. Separatyści zajmują budynek, władze miasta zdecydowały o odłączeniu wody i prądu.

W Charkowie uzbrojeni w portrety Stalina i transparenty wzywające do powrotu ZSRR demonstranci domagają się referendum i przyłączenia do Rosji. A kontrprotestujący zwolennicy Kijowa pojawili się z napisami „Putin to kozioł, Charków to Ukraina”. Doszło do starć między grupami. Na rozmowy z separatystami udał się mer miasta Gennadij Kernes i bez ogródek oznajmił, że ukraińskie prawo nie przewiduje referendum, żądania są więc bezprzedmiotowe.

W Doniecku zrzucono ukraińską flagę z siedziby administracji obwodowej. Z ustawionej na schodach budynku sceny ogłoszono powołanie niepodległej Republiki Donieckiej i jej wejście w skład Federacji Rosyjskiej. Separatyści ogłosili, że zamierzają zwrócić się do Władimira Putina o pomoc i przysłanie wojsk. Siły rosyjskie stoją 30 km od granicy. Gubernator Serhij Taruta prosi o zachowanie spokoju i nieużywanie siły. Widać wszystko, co dzieje się w mieście i obwodzie, wspiera Rinat Achmetow, najbogatszy Ukrainiec i główny pracodawca Donbasu. To on i jego grupa deputowanych zmonopolizowali Partię Regionów i wspólnie rozgrywają plan rozbicia Ukrainy. Aktywny jest także Aleksandr Jefremow, szef frakcji Partii Regionów w parlamencie. Oświadczył on właśnie, że działania separatystów w Ługańsku to nie prowokacja, lecz stanowisko wielu ludzi, i zamierzają oni swego przekonania bronić.

Łatwo się domyślić, że stoi za tym Janukowycz, że to plan, który jest na rękę Putinowi. Achmetow niedawno jeździł do Moskwy, ukraińscy dziennikarze wytropili, że spotykał się z Putinem. Może to właśnie wtedy powstał konkretny plan?

W sytuacji zaostrzenia sytuacji na wschodzie pełniący obowiązki prezydenta Ukrainy Ołeksandr Turczynow zapowiedział, że we wtorek – w trybie pilnym – parlament zajmie się wprowadzeniem ustawy, w myśl której separatyści żądający przyłączenia wschodu Ukrainy do Rosji będą traktowani jak zdrajcy, działający na szkodę państwa. Ci, którzy są uzbrojeni, mogą oczekiwać, że zostaną potraktowani jak terroryści. „Wrogowie Ukrainy chcą posłużyć się krymskim scenariuszem, ale nie dopuścimy do tego” – powiedział. Turczynow, ze względu na powagę sytuacji, odwołał wyjazd zagraniczny.

Na wschód kraju udali się też z Kijowa ministrowie rządu, do Ługańska pojechali Andrij Parubij, szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego i szef SBU Walentin Naliwajczenko. W mieście sytuacja jest poważna, Rosjanie i prorosyjskie siły wyraźnie się tu umocniły: narodowość rosyjską deklaruje 47 proc. mieszkańców miasta. Zapewne źle się stało, że ministrowie Jaceniuka dopiero teraz zdecydowali się pojechać do wschodnich obwodów. Wiadomo było, że Ługańsk w swojej prorosyjskości wiedzie prym. Podobnie jak znane były nastroje panujące na Krymie i separatystyczne pomysły tamtejszej ludności. To zaniechanie, brak zainteresowania wschodnimi obwodami uprzemysłowionymi i silniejszymi demograficznie niż zachód Ukrainy, może się okazać fatalne w skutkach. Mieszkający tam ludzie czują się nieakceptowani w Kijowie, wschód nie ma swojego reprezentanta w rządzie. Ma za to rzesze górników, którzy biorą udział w protestach. Dlatego Partia Regionów, zawsze silna w obwodzie, może tu rozgrywać swoją antyrządową grę.

Do Charkowa jedzie szef MSW Arsenij Awakow, a do Doniecka wicepremier Witalij Jarema. Do Doniecka, jak słychać, wybiera się też Julia Tymoszenko. Kandydatka na prezydenta w majowych wyborach ma pewnie ochotę prowadzić swoją kampanię. Nie jest to chyba najlepszy pomysł. Tymoszenko jest w Doniecku znienawidzona, okres jej rządów wspomina się jako mroczny czas dla regionu. Tymoszenko może co najwyżej rozzłościć ludzi, a nie uspokoić nastroje. Ona sama musi to wiedzieć, i jeśli tak bardzo – jak głosi – zależy jej na Ukrainie, powinna się powstrzymać od wizyt, gdy sytuacja jest wyjątkowo napięta.

To, co dziś się wydarzyło, jest z pewnością niebezpieczną, kolejną już próbą destabilizacji Ukrainy. Premier Jaceniuk ostrzega nawet, że to przygotowanie do inwazji rosyjskich wojsk. Że to próba zniszczenia Ukrainy. Apeluje do mieszkańców o odpowiedzialność i staranie, by zachować jedność kraju. Kijów musi zrobić dziś wszystko, by wygrać walkę o wschód. To prawda, że rewolucje zawsze dzieją się w stolicy. Ale za to kontrrewolucje już niekoniecznie...

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Łomot, wrzaski i deskorolkowcy. Czasem pijani. Hałas może zrujnować życie

Hałas z plenerowych obiektów sportowych może zrujnować życie ludzi mieszkających obok. Sprawom sądowym, kończącym się likwidacją boiska czy skateparku, mogłaby zapobiec wcześniejsza analiza akustyczna planowanych inwestycji.

Agnieszka Kantaruk
23.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną