Zwiedzać możemy już od śniadania. Wszak w muzealnym świecie jedzenie i picie okazuje się obszarem poważnych badań i tematem ciekawych kolekcji.
Dla smakoszy
Produktem spożywczym, który doczekał się największej liczby muzeów, jest czekolada. Nie tyle z uwagi na jej zasługi dla rozwoju cywilizacji europejskiej (gdzież jej do oliwy, wina czy koziego sera), co raczej z powodu wiernej i wdzięcznej klienteli. Mamy zatem w Europie 34 tego typu placówki, a większość z nich założona została przez producentów słodkiego smakołyku. Rzadko więc możemy liczyć na obiektywną opowieść o dziejach czekolady, częściej są to narracje autopromocyjne. Zdecydowanie różnią się w tym względzie od reszty belgijskie muzea w Brukseli i Brugii. To drugie prowadzi widza przez całą historię czekolady od Azteków i Majów po dzień dzisiejszy, a ozdobą kolekcji jest 120-kilogramowe jajo wykonane przez znanego czekoladnika (chocolatier) Jacky’ego Vergote’a.
Własne czekoladowe zbiory mają Moskwa i Tallin, Praga i Budapeszt, Wiedeń i Malmö. W Hiszpanii jest muzeum w Barcelonie i aż dwa w niedużej, ale słynącej z produkcji tego smakołyku, Villajoyosa, także dwa we Włoszech (Perugia i Norma), w Wielkiej Brytanii (Birmingham i Ilfracombe) oraz w Holandii (Weesp i Hattem). Pięć muzeów mają Niemcy, choć wszystkie afiliowane przy fabrykach (Kolonia – największe i najstarsze w kraju, Waldenbuch, Pirmasens, Halle i Peine), a rekordzistą pozostaje Francja z ośmioma placówkami (Nonant-le-Pin, Damville, La Cöte-Saint-André, Terrasson-Lavilledieu, Fecamp, Nemours, Geispolsheim i Biarritz).
Uchodząca za królestwo czekolady Szwajcaria ma tylko trzy muzea; dwa założone przez Nestle (Vevey i Broc) i jedno przez Alprose (Caslano). Jednak najbardziej spektakularne muzeum czekolady od niedawna znajduje się w… Pekinie, a w nim m.in. 12-metrowy czekoladowy Wielki Mur i 560 wojowników terakotowej armii.
Pozostałe wiktuały są w świecie muzealnym reprezentowane już dużo skromniej. W Izraelu (Hajfa) warto zajrzeć do muzeum oliwy i oleju jadalnego, obrazującego historię 2 tys. lat wysiłków ludzi, by wycisnąć z roślin jak najwięcej wszelkiego rodzaju tłuszczu. Muzeum oliwy jest także we Włoszech (Imperia) i we Francji (Nyons). W Hiszpanii możemy wstąpić do madryckiego muzeum szynki, w Norwegii – sztokfisza (na Lofotach w miejscowości A), w Austrii – grzybów (Einode), a w Holandii – żółtego sera (Alkmar). W Ulm (Niemcy) – chleba, zaś w Berlinie – kiełbasek, co dziwić nie powinno, zważywszy, że Niemcy zjadają ich rocznie ponad 800 mln sztuk!
We Francji kulinarnych muzeów jest sporo, co także wydaje się całkiem oczywiste. A wśród nich m.in. ciekawe muzeum foie gras (pasztetu z gęsich wątróbek – Benejacq), szafranu (Boynes), ostryg (Saint Trojan les Bains), miodu (Gramont), fig (Sollies Pont). Ale najciekawsze jest Agropolis Museum (Montpelier), w którym interaktywnie i multimedialnie zapoznaje się widza z historią rolnictwa, jedzenia, żywności, od czasów pradawnych i najdalszych zakątków po wszechobecnego współcześnie McDonald’s. Podobny historyczno-edukacyjny charakter ma szwajcarskie Alimentarium w Vevey.
Jeśli chodzi o trunki, to zdecydowanie najlepsze wrażenie robi paryskie muzeum wina. Stworzone w 1984 r. głęboko pod ziemią, gromadzi ponad 2 tys. eksponatów związanych z jego produkcją i spożywaniem. Ciekawe winne kolekcje znajdują się też w Limassol na Cyprze i w Pleven w Bułgarii. Podróżując po Europie znacznie łatwiej trafić na muzeum piwa, albowiem każdy szanujący się browar za punkt ambicji stawia sobie pobudowanie własnej izby pamięci. Najciekawsze okołochmielowe ekspozycje podziwiać można w Pilznie, Pradze, Kulmbach (Niemcy), Salzburgu (widz może tu poznać 32 różne sposoby na otwarcie z kapsla butelki piwa!), Alkmar, Dublinie, Brukseli i Amsterdamie.
Nie dla dzieci
Spora medialna wrzawa towarzyszyła kilka miesięcy temu otwarciu w Warszawie pierwszego w Polsce Muzeum Erotyki. Tymczasem w Europie spotkać ich można całkiem sporo. Bodaj najstarsze, otwarte w 1985 r. w Amsterdamie, nosi wdzięczną nazwę Świątyni Wenus. To zresztą jedyne miasto, w którym jest jeszcze jedna tego typu placówka, mniejsza, ale ciekawiej położona – w samym sercu Red Light District – dzielnicy uciech doczesnych.
Zasłużenie dobrą sławą cieszy się Musée de l’Erotisme w Paryżu, założone w 1997 r. przez handlarza antykami i nauczyciela języka francuskiego. Mieści się – jakżeby inaczej – na placu Pigalle i gromadzi okołoerotyczne dzieła sztuki, od starożytnych (Indie, Japonia, Afryka) po współczesność. Podobną historyczną kolekcję mają hiszpańskie muzea w Madrycie oraz w Barcelonie. Trzy wyróżniające się muzea dla dorosłych działają w Niemczech. To berlińskie (Beate Uhse Museum), powstałe w 1996 r., reklamuje się jako największe tego typu na świecie, drugie – założone cztery lata wcześniej – działa w Hamburgu, a trzecie – w Dreźnie. Do Europy Zachodniej próbuje w tym zakresie dołączyć dawny blok wschodni. Muzea erotyki działają już w Petersburgu (główny magnes to postać Rasputina), w Kownie na Litwie (od 2009 r.) oraz w Pradze.
Osobną kategorię stanowią wydzielone fragmenty zbiorów w zacnych muzeach historycznych. Najbardziej znane są dwie takie kolekcje. Pierwsza znajduje się Muzeum Archeologicznym w Neapolu. Secret Cabinet, udostępniony szerokiej publiczności dopiero w 2000 r., gromadzi zbiory pochodzące ze starożytnej Grecji i Rzymu, a jego największą ozdobą są erotyczne dzieła z nieodległych Pompejów. Drugie miejsce to słynne Secretum, znajdujące się w londyńskim British Museum.
Ale bodaj najdziwniejsza placówka wystawiennicza znajduje się na odległej Islandii. Tamtejsze Muzeum Fallusów (Husavik) gromadzi ponad ćwierć tysiąca egzemplarzy przyrodzeń najprzeróżniejszych zwierząt, od myszy począwszy, na płetwalu błękitnym i niedźwiedziu polarnym skończywszy. Kadra podkreśla naukowy charakter muzeum, choć zwiedzający masowo to miejsce widzowie nie kierują się raczej rozbudzonymi naukowymi aspiracjami.
Raczej nie dla dzieci
Markiz de Sade umiejętnie połączył znęcanie się z seksem. Działające w Europie muzea tortur nawiązują raczej do średniowiecznych praktyk sądowniczych i gorliwości inkwizycji, aniżeli do łóżkowych doświadczeń francuskiego arystokraty. To najsłynniejsze znajduje się w Amsterdamie. Znane głównie za sprawą starannie zaaranżowanej ekspozycji, podkreślającej grozę, cierpienie, okrucieństwo.
Atmosfery brakuje może w Museo Della Tortura w San Marino, ale tam uznanie budzi dokładny opis eksponatów, ich przeznaczenia i zastosowania. Bliżej Polski znajdują się takie placówki w Pradze, Cˇeským Krumlovie oraz w Budapeszcie, gdzie przedstawiono głównie tortury stosowane przez nazistów, Sowietów oraz reżim komunistyczny.
Dla lepszego efektu niektóre muzea tortur umieszcza się w oryginalnej lokalizacji, czyli tam, gdzie rzeczywiście szarpano szczypcami ciało i zakuwano je w rozpalone żelazo. Takie sale przesłuchań oglądać można m.in. w Hadze (Museum de Gevangenpoort), Norymberdze (Stary Ratusz), walijskim Beaumaris na wyspie Anglesey (Beaumaris Gaol and Courthouse), angielskim Warwick Castle, austriackim Almtal oraz w salzburskim zamku książęcym. We francuskim Carcassonne i we włoskim San Gimignano wystawiono urządzenia wspomagające inkwizycję w jej trudnej pracy.
W 1976 r. otwarto w stolicy Wielkiej Brytanii The London Dungeon. Pomyślany początkowo jako typowe muzeum tortur, z czasem stał się miejscem multimedialnych pokazów (aktorzy, efekty specjalne, rozbudowana scenografia) obrazujących najbardziej krwawe wydarzenia w historii. Podobne przybytki ze strumieniami lejącej się sztucznej krwi istnieją także m.in. w Yorku i Edynburgu. Kto zaś chciałby nie tylko dać się postraszyć, ale także dowiedzieć się czegoś ciekawego o historii rozwoju prawa i orzecznictwa, powinien zajrzeć do Kriminal Museum w Rothenburgu (Niemcy), gdzie poza narzędziami tortur znajdzie ciekawe grafiki, cesarskie dokumenty, księgi i wszelakie oporządzenie sądowe. Podobny charakter ma Muzeum Kryminalistyki w Wiedniu.
Postraszyć nas też mogą muzea gromadzące świadectwa fizycznej ludzkiej ułomności i złośliwości genów. Najbardziej znane to Vrolik Museum w Amsterdamie (od nazwiska XIX-wiecznego holenderskiego uczonego Willema Vrolika, który kolekcję zainaugurował). Zgromadzono w nim największą na świecie, liczącą 2000 eksponatów, kolekcję ludzkich preparatów patomorfologicznych i anatomicznych. Tego typu zbiory znajdują się również w wiedeńskiej Wieży Szaleńców (Narrantum), w Paryżu, Edynburgu (Surgeons’Hall) i Neapolu. No i oczywiście najbardziej kontrowersyjne – Plastinarium w przygranicznym niemieckim Guben, założone przez Gunthera von Hagensa i prezentujące odpowiednio zakonserwowane zwłoki ludzkie i zwierzęce.
Absolutnie dla dzieci
Koniecznie z dziećmi i rezerwując sobie naprawdę wiele czasu należy odwiedzać muzea zabawek. Najwięcej spotkamy ich na Wyspach Brytyjskich, m.in. w Brighton (10 tys. eksponatów), w Londynie i w Edynburgu. W Hiszpanii – w Verdu, w Rosji – w Petersburgu, we Francji – w Paryżu (m.in. 500 francuskich lalek, z których najstarsze mają ponad 200 lat), we Włoszech – w Mediolanie, na Malcie – w La Valletcie, w Turcji – w Istambule.
Od ponad 40 lat działa placówka w Norymberdze. Czesi mają swoje kolekcje w Pradze i w za=mku Benátky nad Jizerou (specjalizacja – zabawki z lat 1860–1945). Ciekawe muzea znajdują się w Austrii: zabawek w Salzburgu oraz lalek – w Blons.
W izraelskim Muzeum Lalek (Hajfa) ponad tysiąc postaci wykorzystano do odtworzenia scen z historii narodu żydowskiego. Natomiast w marokańskim Tangerze (Forbes Museum, założone przez właściciela słynnego magazynu) aż 115 tys. figurek żołnierzy posłużyło do rekonstrukcji najsłynniejszych i największych pól bitewnych w historii, od Waterloo po Dien Bien Phu. Z kolei w szwajcarskim La Tour-de-Peilz odwiedzić warto bardzo interesujące Muzeum Gier, z dużymi ekspozycjami poświęconymi nie tylko tak oczywistym eksponatom jak szachy czy gry karciane, ale też grom orientalnym – jak go, awele, mahjong. Dobrym pomysłem okazać się może wizyta w brukselskim Muzeum Komiksu, wszak słynnego Tintina (bohater jednego z najpopularniejszych komiksów europejskich XX w.) stworzył Belg Georges Remi.
Niewątpliwą radość przyniesie też najmłodszym wizyta w którymś z muzeów figur woskowych. Najlepiej w tym najsłynniejszym – londyńskim Madame Tussauds. Albo w którejś z jego europejskich filii – w Amsterdamie, Berlinie czy Wiedniu. Wszędzie obejrzeć można naturalnej wielkości sylwetki gwiazd estrady i ekranu, królów i mężów stanu, sportowców, ale i słynnych rzezimieszków. Największym przebojem minionego roku były figury Lady Gagi, które trafiły do wszystkich filii muzeum. Ten rok rozpoczął się pod znakiem nastoletniej młodzieżowej gwiazdki Justina Biebera.
Mniej znane, ale niekiedy bardzo ciekawe są muzea figur woskowych w Pradze, Kopenhadze i Dublinie. W tym ostatnim wszystkie postaci (ponad sto) wykonał jeden rzeźbiarz, podczas gdy u Mme Tussauds pracują ich dziesiątki. Z kolei na zamku Diosgyor k. Miszkolca (Węgry) na zwiedzających czekają całe, wielopostaciowe sceny z życia w wiekach średnich.
Nie tylko enter
Pierwszy komputer stworzony z myślą o domowym wykorzystaniu powstał w 1975 r., a już mamy całkiem sporo muzeów poświęconych informatyce. Jako największe pod tym względem na świecie reklamuje się Heinz Nixdorf Museum w Paderborn w Niemczech. Co ciekawe, historię prezentuje się w nim począwszy od trzeciego tysiąclecia p.n.e., czyli od egipskich hieroglifów używanych do oznaczania jednostek, dziesiątek itd.
W Wielkiej Brytanii wyróżnia się placówka w Bletchley Park (80 km od Londynu). Choć muzeum otwarto zaledwie trzy lata temu, już imponuje zbiorami, a to za sprawą możnego mecenasa – koncernu IBM. Ich ozdobą jest Colossus – pierwszy programowalny komputer z 1941 r. Powodem do dumy informatyków kustoszy jest fakt, że wszystkie zgromadzone egzemplarze nadal działają. Mniejsze, ale bliżej tras wakacyjnych wędrówek jest muzeum w Rijece (Chorwacja). Mniejsze, nie znaczy małe – zebrano w nim blisko tysiąc egzemplarzy sprzętu komputerowego. I wreszcie Muzeum Informatyki w La Defense (Paryż), działające z kolei pod patronatem koncernu Apple.
A skoro już przy technologiach jesteśmy, to warto wspomnieć jeszcze o dwóch oryginalnych muzeach. Pierwsze, związane ze światem muzyki, to muzeum keyboardów w Klagenfurcie (Austria). Ambitny kolekcjoner zgromadził w nim tysiąc eksponatów, także samplerów, syntezatorów, elektrycznych pianin i organów Hammonda. Można je nie tylko oglądać, ale i na nich pograć (podobno wszystkie są sprawne). I drugie zbiory – urządzeń prostszych, choć bardzo pożytecznych, czyli muzeum kosiarek w Southport (Wielka Brytania). Założył je kierowca rajdowy Brian Radam, który szczyci się urządzeniami od najstarszych, czysto mechanicznych, po najnowsze napędzane energią słoneczną, a także posiadaniem najdroższej oraz najmniejszej kosiarki na świecie. Swą osobistą kosiarkę podarował muzeum także książę Karol.
Też ciekawe
W gromadzeniu oryginalnych zbiorów ludzka pomysłowość nie zna granic. Choć wędrujemy głównie po Starym Kontynencie, to jednak dla czystej ciekawości podam, że w USA można odwiedzić m.in. muzea Musztardy (Madison), Złej sztuki (Dedham) czy Menstruacji (Hyattsville), zaś w New Delhi w Indiach – Toalet. Ale Europejczycy też potrafią zaskoczyć.
Wycieczkę po muzealnych kuriozach proponuję zacząć od Muzeum Obroży w Leeds. Wbrew pozorom sprawa jest poważna, a progi placówki przekracza rocznie pół miliona zwiedzających! W dużym stopniu za sprawą naprawdę unikalnej kolekcji obejmującej eksponaty od wczesnego średniowiecza po czasy wiktoriańskie i od prostych skórzanych, nabijanych metalowymi ćwiekami pasów, po inkrustowane złotem i drogimi kamieniami cacka. To w gruncie rzeczy opowieść o wielu wiekach relacji człowiek–pies. W Moskwie działa Muzeum Kotów. Założone w 1993 r. posiada blisko 1500 eksponatów związanych z domowymi futrzakami: dzieł sztuki, książek, zabawek, dywanów itd.
W samym zaś tylko Paryżu zwiedzić można m.in. muzea: Wachlarzy, Lunet i Lornetek, Fortyfikacji, Kanalizacji, Zamków do Drzwi. W Hiszpanii dużą popularnością cieszą się muzea: Tatuażu (Terremolinos), Baskijskich Beretów (Balmaseda), Karawanów (Barcelona), a przede wszystkim Bandytów, położone w Ronda, mieście, wokół którego przez stulecia koncentrowała się zbójecka profesja. W Izraelu zaskakuje Muzeum Podatków (Jerozolima), opowiadające liczącą sobie ponad dwa tysiące lat historię ich ściągania, ale i unikania. W Austrii – Schnapsów (Wiedeń), Pochówku (też Wiedeń) i Jajek (Winden am See) z 4 tys. eksponatów. W Wielkiej Brytanii – Krasnali Ogrodowych (West Putford), Ołówków (Keswick) czy Zdrowia Psychicznego (Wakefield). Tę listę dałoby się przedłużać prawie w nieskończoność.
Gdybym jednak miał wybrać pięć najbardziej oryginalnych placówek, to moja lista wyglądałaby – stopniując napięcie – następująco:
5. Muzeum Nocników (Ciudad Rodrigo – Hiszpania). Trzeba przyznać, że część z tych sprzętów to prawdziwe dzieła sztuki zdobniczej i malarskiej.
4. Muzeum Magii (Boscastle – Wielka Brytania) – ze zbiorem ponad 3 tys. książek o czarnej i białej magii, kolekcją rytuałów, amuletów, ale bez latającej miotły.
3. Muzeum Włosów (Avanos – Turcja). Założone w 1979 r. według zupełnie dziwacznego pomysłu gromadzenia włosów nadsyłanych przez zwykłych ludzi. Ma już 16 tys. pukli z danymi ich właścicieli i cieszy się zaskakująco dużą popularnością.
2. Muzeum Dusz Czyśćcowych (Rzym). Malutka placówka z kolekcją stworzoną na przełomie XIX/XX w. przez francuskiego franciszkanina ojca Victora Jonet. Zawiera rozliczne ślady i świadectwa obecności na ziemi cierpiących i błagających o modlitwę oraz pamięć dusz pokutujących w czyśćcu.
1. Muzeum Niepotrzebnych Wynalazków (Herrnbaumgarten – Austria). Przy samej granicy z Czechami, choć wymyślili je – co zaskakuje – nie słynący z absurdalnego poczucia humoru nasi południowi sąsiedzi, ale uchodzący za poważnych i rozważnych Austriacy. Nieduże, ale bardzo zabawne, pokazujące, jak dziwacznie skutkuje połączenie dobrych chęci z brakiem wyobraźni.
Podróże kształcą i bawią. Ale jeśli komuś nie po drodze obce kraje, to przypominam, że i w Polsce mamy m.in. muzea: Tanich Win (Szklarska Poręba), Bajek (Pacanów), Dobranocek PRL-u (Rzeszów), Ognia (Bystrzyca Kłodzka) czy Żaby (Kudowa-Zdrój). Też ciekawe.