Archiwum Polityki

Przepychanie gazowej rury

Po wielu miesiącach rozmów i sporów, negocjacji i renegocjacji został wreszcie podpisany nowy polsko-rosyjski kontrakt gazowy. Składa się z trzech elementów: porozumienia międzyrządowego i dwóch umów handlowych – na zakup rosyjskiego gazu oraz na jego tranzyt przez Polskę gazociągiem Jamał. Pierwotny plan zakładał, że dotychczasowy kontrakt, przewidujący zakup 7,5–8 mld m sześc. gazu rocznie, zostanie powiększony do ok. 10 mld, a jego czas obowiązywania wydłużony o 15 lat – koniec przesunięto by z 2022 na 2037 r. Podobnie miało być z umową regulującą przesył rosyjskiego gazu przez Polskę gazociągiem Jamał – kończyłaby się nie w roku 2019, ale 2045. Tak się jednak nie stało – oba terminy nie zostały przedłużone. Ostatecznie stanęło tylko na tym, że Gazprom będzie nam sprzedawał ok. 2 mld m sześc. gazu więcej niż dotychczas. Ważne, że za tę dodatkową ilość będzie brał o 10 proc. niższą cenę niż ta, którą inkasuje na podstawie starej umowy.

Negocjacje miały niesłychanie burzliwy przebieg i dramatyczny finał. Zwłaszcza że włączyła się do nich bardzo aktywnie Komisja Europejska. Stało się tak na skutek ostrego konfliktu między polskimi politykami, których część opowiadała się za rozwojem współpracy energetycznej z Rosją, a część przeciw. To przeciwnicy poprosili o interwencję Brukselę. Pierwotnie wynegocjowane umowy trzeba było radykalnie zmienić.

Dotyczyło to zwłaszcza umowy tranzytowej – KE zażądała spełnienia wymagań trzeciego pakietu energetycznego (wchodzących w życie w marcu 2011 r.) przewidujących, że infrastruktura przesyłowa ma być zarządzana przez niezależnych operatorów, a każda firma musi mieć zagwarantowane prawo do przesyłania swojego gazu (tzw. zasada TPA). Rosjanie do takich rynkowych rozwiązań podchodzą niechętnie (nie tylko oni, bo Niemcy dla budowanego gazociągu bałtyckiego uzyskali w UE zwolnienie z zasady TPA). Ostatecznie jednak nie tylko zaakceptowali obecność wysłannika komisarza ds. energii w polsko-rosyjskich negocjacjach, ale także zgodzili się na niezależnego operatora Jamału (będzie to państwowy Gaz System) i stosowanie zasady TPA.

Oczywiście ma to wymiar symboliczny – z przyczyn technicznych korzystanie z Jamału przez jakąkolwiek inną firmę niż Gazprom będzie bardzo trudne. Komisji Europejskiej zależało na stworzeniu precedensu, z którego ma nadzieję korzystać w niedalekiej przyszłości, kiedy kolejne kraje i firmy będą renegocjować umowy z Gazpromem. Dlatego tuż przed podpisaniem umów padło żądanie przedstawienia w Brukseli do zatwierdzenia wszystkich dokumentów. To byłby już superprecedens, bo prewencyjnej kontroli umów handlowych nigdzie się nie stosuje. Na dodatek żądania nie miały charakteru oficjalnego, ale formułowane były przy okazji medialnych wypowiedzi urzędników KE i europosłów.

Po podpisaniu umów padło jednak zapewnienie, że informacje o najważniejszych elementach umów gazowych zostaną przekazane KE. Teraz wszyscy zastanawiają się, jak nowe oczekiwania Komisji Europejskiej będą wypełniane przez kraje mające szczególne stosunki z Rosją i Gazpromem, np. Niemcy czy Włochy? (A. Grz.)

Polityka 45.2010 (2781) z dnia 06.11.2010; Flesz. Kraj; s. 8
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną