W lutym upłynęła czteroletnia kadencja wszystkich 40 okręgowych zarządów PiS. Miały się odbyć wybory nowych regionalnych władz, ale się nie odbyły. – Bo partia przed wyborami zwiera szeregi – tłumaczy świętokrzyski senator Grzegorz Banaś, który niedawno wystąpił z PiS. – W lokalnych strukturach wrze i jest obawa centrali, że wybrani zostaną nowi ludzie, którzy na to nie zasługują.
Jego zdaniem, efektem narastającego sprzeciwu wobec lokalnych liderów jest sytuacja partii w Gdańsku i Koninie. Gdy okazało się, że buntują się przeciwko nim członkowie, rozwiązano struktury, a krytykowanym szefom powierzono zarząd komisaryczny. – Wtedy wydawało się, że to sytuacja przejściowa i wszystkie napięcia zostaną rozwiązane podczas zjazdów regionalnych, które odbędą się w pierwszym kwartale 2011 r. – mówi senator Banaś i przyznaje, że w jego regionie nikt, do czasu jego wystąpienia z partii, oficjalnie nie informował, że wybory zostały odwołane.
W ubiegłym roku PiS zdecydował, że władze regionalne partii będą wybierane na krócej, zamiast na cztery – na dwa lata. Miało to rozruszać PiS i zapobiec jego skostnieniu. Lutowe wybory miały być więc pierwszymi prowadzonymi według nowych zapisów statutowych. Joachim Brudziński mówi, że decyzję o przesunięciu wyborów podjął komitet wykonawczy PiS, którego jest przewodniczącym. Odroczenie związane jest ze zmianami organizacyjnymi w partii i zbliżającymi się wyborami parlamentarnymi. – Chcieliśmy uniknąć zamieszania – przyznaje poseł Brudziński i dodaje, że prezesi 40 organizacji okręgowych zostaną wybrani dopiero po jesiennych wyborach parlamentarnych. Zdaniem senatora Banasia gwarantuje to pełną kontrolę list wyborczych i rozliczenie każdego, kto narazi się prezesowi.