Archiwum Polityki

Grecja prosi, Grecja żąda

W Brukseli szykowano już toast z okazji dopięcia pakietu ratunkowego dla Portugalii, gdy Grecja postanowiła popsuć kolejny bal na Titanicu. W piątek wieczorem media obiegła informacja, że ministrowie finansów strefy euro zbierają się na tajnej naradzie, by odwieść Ateny od zamiaru wystąpienia z unii walutowej. Jak często w Unii bywa, przerażająca plotka przykryła fatalną wiadomość: spotkanie w Luksemburgu istotnie się odbyło, a grecki minister finansów powiedział kolegom, że nie zdoła wykonać obiecanego planu oszczędności, a co za tym idzie odzyskać wiarygodności kredytowej pozwalającej pożyczać na rynku na znośny procent. A skoro tak, to bogatsi członkowie eurolandu będą musieli wyłożyć kolejne 30 mld euro, by zapewnić Grecji pozory wypłacalności.

Plotka o przywróceniu drachmy to kolejna salwa w wojnie nerwów między Atenami a Berlinem. Niemcy od tygodni namawiają Grecję, by zrestrukturyzowała swój dług, czyli wynegocjowała nowe warunki wykupu obligacji od inwestorów prywatnych. Grecy już wiedzą, że nie obsłużą swojego zadłużenia na obecnych warunkach, ale zamiast je zmienić, wolą grać na zwłokę, spłacając prywatnych wierzycieli za pieniądze pożyczone od pozostałych rządów eurolandu. Teraz znaleźli nowy sposób, by skłonić je do otwarcia portfeli: szantaż, że zaczną publicznie spekulować o przywróceniu drachmy. Bogaci kuzyni z Północy musieli ustąpić, bo bilans hipotetycznego rozpadu strefy zmienił się na korzyść biednych krewniaków z Południa.

Jeszcze rok temu rozwód nie opłacał się ani jednym, ani drugim. Grekom, bo wracając do drachmy, zostaliby z górami długów w euro i zrujnowanym systemem bankowym. Niemcom, bo wspólna waluta okrojonego eurolandu gwałtownie zyskałaby na wartości, dławiąc eksport. Ale po roku bezowocnej walki z kryzysem Grecy mają znacznie mniej do stracenia: ich długi urosły do 150 proc. PKB, a banki są już de facto niewypłacalne. Jednocześnie osłabła pozycja Niemiec: pomysł, że biedacy z Południa wyrwą się ze spirali długów, biorąc kolejne pożyczki, okazał się mrzonką, a bogate banki z Północy mogą stracić miliardy na rozpadzie strefy euro. Prawdopodobieństwo tego scenariusza jest wciąż niewielkie, ale jeśli Grecja nie zostanie oddłużona, będzie rosnąć.

Polityka 20.2011 (2807) z dnia 10.05.2011; Flesz. Świat; s. 12
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną