Archiwum Polityki

Japonia wraca na kołach

Europa pogrąża się w kryzysie i niemocy, a Japończycy, którzy pół roku temu zmagali się z trzęsieniem ziemi i tsunami, zmobilizowali się i wracają na międzynarodowe rynki. Widać to choćby w przemyśle samochodowym i na ostatnich międzynarodowych targach we Frankfurcie, gdzie zaprezentowali najnowszy model Hondy. Widać to też w samej Japonii, gdzie kolejne fabryki produkujące podzespoły samochodowe wracają do pracy. To jeszcze nie są pełne obroty, bo część fabryk pracuje wciąż np. cztery dni w tygodniu, inne, tak jak jeden z zakładów Toyoty, przesunęły pracownikom weekend na czwartek i piątek, żeby móc w normalny weekend korzystać pełniej z energii, której w najbardziej poszkodowanych rejonach Japonii wciąż brakuje. Jednak nawet przy niepełnych obrotach zarówno Toyota, jak i Nissan zwiększyły sprzedaż i zyski. Nissan w zeszłym roku sprzedał 4,2 mln samochodów, a w tym roku liczy, że przekroczy 4,6 mln.

Gdyby w kwietniu ktoś powiedział mi, że pół roku po katastrofie wrócimy prawie do normalnej produkcji, uznałbym, że to niemożliwe – mówił niedawno Didier Leroy, jeden z dyrektorów wykonawczych Toyoty. Udało się to dzięki lojalności klientów, którzy nie decydowali się na inne modele aut, tylko czekali, aż japońskie fabryki staną na nogi. I dzięki temu, że wszyscy japońscy producenci samochodów, którzy na co dzień ostro ze sobą konkurują, po katastrofie zawiesili rywalizację i zaczęli się wspierać.

Polityka 39.2011 (2826) z dnia 21.09.2011; Flesz. Świat; s. 12
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną