Ogłoszono klęskę braku śniegu. Zdecydowanie za wcześnie. Śnieg spadł, mróz schwycił. Narciarze poczuli zew.
Pierwsza część sezonu stała się dla narciarzy szkołą, żeby tak rzec, zimnego chowu. Chów na zimno dla miłośników zjazdów – w przeciwieństwie do turystów ciepłolubnych – oznacza temperatury powyżej zera i kompletny brak śniegu.
Prawie do końca stycznia na tatrzańskich stokach panowała kompletna bryndza. Śniegu jak na lekarstwo, wyciągi unieruchomione, warunków narciarskich brak. W Zakopanem przybysze zza wschodniej granicy, którzy tradycyjnie zjeżdżają do polskiej stolicy zimowej, aby obchodzić tu swoje święta i poużywać na nartach, okupowali jedyną czynną górę, czyli Polanę Szymoszkową.
Polityka
5.2007
(2590) z dnia 03.02.2007;
Ludzie;
s. 96