Archiwum Polityki

Organizm wielokomórkowy

Pytanie: co robi człowiek bez telefonu komórkowego? Odpowiedź: nie żyje. Żart sprzed kilku lat stał się szybko spełnioną przepowiednią. Wraz z majową falą pierwszych komunii nastąpi kolejny wysyp pierwszych komórek. Zapełni się kolejna nisza. Zostało ich już bardzo niewiele.

Dziś komórka to kieszonkowe centrum świata: aparat fotograficzny, szafa grająca, telewizor, Internet, wizytownik, salon gier, przewodnik, poradnik, kalendarz, tłumacz, szpieg, telefon i fetysz. Służy do nawiązywania i zrywania kontaktów. Jest błyskawicznie działającym narzędziem demokracji, zdolnym obalać rządy. Jest nowym dowodem na istnienie. Człowiek bez telefonu komórkowego wyklucza się ze społeczności, staje się nieważny, popada w techniczny analfabetyzm. Ale może też, czego nie widzą uzależnieni od przenośnych telefonów, uciekając z komórkowego Matrixa człowiek ten wybiera wolność?

Pierwszy prywatny telefon komórkowy zadzwonił w Polsce 14 lat temu. Rozpoczęła się rewolucja, która zmieniła wszystko: od nawyków człowieka, przez jego życie rodzinne i towarzyskie, po funkcjonowanie całego społeczeństwa, które teraz zwane jest informacyjnym. Powszechne i wszechobecne rozmawianie przez uwolniony z kabla telefon wymuszało nową etykietę – rozmówca stawał się aktorem, a otoczenie mimowolnymi widzami i słuchaczami, gesty nabierały nowego znaczenia. Ale przede wszystkim prywatna sfera życia zaczęła notorycznie zderzać się z publiczną.

Kiedyś strefę intymności w kawiarni wyznaczał dym papierosa. Dziś na stolikach leżą czasem dwa albo trzy telefony komórkowe – mówi prof. Roch Sulima, socjolog. – Ich właściciel publicznie demonstruje swoją decyzyjność i dyspozycyjność. Wysyła przekaz: jestem włączony w życie, przyłączony do wielu instytucji, jestem dobrze usytuowany. Czuwam w sieci, więc jestem.

W każdej chwili czuwa w sieci ponad 30 mln Polaków. Codziennie do komórkowej społeczności dołączają tysiące następnych. To i tak niewiele w porównaniu z krajami skandynawskimi, gdzie jest więcej numerów telefonów niż obywateli.

Polityka 17.2006 (2552) z dnia 29.04.2006; Raport; s. 6
Reklama