Archiwum Polityki

Fotel z waty

Polscy designerzy coraz bardziej liczą się w świecie. Projektują jachty i samoloty, koszule, meble, dywany, płytki ceramiczne, ale też noże do ryb. Polski przemysł zaczyna wreszcie sięgać po rodzime nowe wzory.

Dwa lata temu, na prestiżowym Biennale Designu we francuskim Saint-Etienne, prezentacja młodego polskiego wzornictwa otrzymała najwyższe wyróżnienie – Grand Prix. Także przed paroma miesiącami, na kolejnym Biennale, nasza propozycja należała do najciekawszych. Z przyjemnością oglądało się nie tylko to, co zawsze nam nieźle wychodziło: oryginalne dywany (edukacyjne – dla dzieci), zaskakujące wyroby z porcelany i szkła (kubek dla niewidomych, ogrzewacz dłoni), fantazyjne meble (oryginalne biurko Corner), ale też projekty „poważniejsze” – nowych modeli samochodu Volkswagen czy podmiejskiej kolei dojazdowej. Polscy designerzy zdobywają coraz więcej wyróżnień w świecie, nawet w Japonii, gdzie prestiżowymi laurami uhonorowano Marka Króla, m.in. za wzory tzw. bezpiecznych nożyczek, noża do ryb i elektrycznych przełączników.

Nie tylko drobiazgi

Nagrody są, rzecz jasna, miłymi sygnałami świadczącymi o możliwościach młodych artystów. Ale dużo ważniejsze jest to, że wreszcie z długiego snu przebudza się przemysł, który coraz chętniej sięga po nowe rodzime wzory. Nawiasem mówiąc, nie ma innego wyjścia. To jedyny sposób, by się uratować przed pożarciem przez dwie groźne bestie. Jedna to zachodnie koncerny, z którymi nie wygra się marketingiem, nakładami na reklamę, a często i jakością produktu, ale jego walorami estetycznymi – owszem, można. Druga zaś to potężniejący import z Dalekiego Wschodu, perfekcyjnie podrabiający dobre wzory i umiejętnie podłączający się pod wszelkie mody i trendy, a nadto bardzo tani. Tym bardziej że rozliczne badania nie pozostawiają wątpliwości: inwestowanie we wzornictwo to najprostszy, najtańszy i najszybszy sposób radzenia sobie z konkurencją.

Z przeprowadzonych przed paru laty w Danii, Holandii, Szwecji i Wielkiej Brytanii badań wynika, że 80 proc.

Polityka 7.2007 (2592) z dnia 17.02.2007; Kultura; s. 67
Reklama