Archiwum Polityki

Marta Mészáros: Lubię życie, miłość, ludzkie uczucia

Rozmowa z węgierską reżyserką filmową, która 27 lutego w warszawskim Teatrze Polskim zrealizuje Księżniczkę czardasza Emmericha Kálmána.

Po raz pierwszy reżyseruje pani operetkę. Podoba się to pani?

Jestem osobą, która bardzo lubi życie, miłość, ludzkie uczucia. I ładną muzykę – a to muzyka piękna, nieśmiertelna. „Księżniczka” jest niby sentymentalną historyjką, ale na Węgrzech zawsze była cenzurowana: za cesarstwa – bo w złym świetle przedstawiała arystokrację, za reżimu Horthyego – bo Kálmán był Żydem, za komunizmu – bo mówiła o wyższych sferach, zamiast o przodującej klasie robotniczej.

Jak pani udaje się przeskoczyć do tej rozrywkowej sztuki z bardzo poważnych tematów, jakie porusza pani w filmach?

Powiem szczerze, że bardzo się cieszę z tej pracy, bo zbrzydziły mnie już polityczne filmy. Był czas, kiedy ich tworzenie było wyrazem uczciwości i moralności. Dziś i u nas na Węgrzech, i u was w Polsce jest demokracja, ale krucha i zagmatwana. W czasach, kiedy ujawnia się tak dużo niedobrych emocji, kiedy mamy ciągłe wybory, zmiany partii i rządów, za którymi już nie nadążamy – przyjemnie jest wrócić do ludzkich uczuć. Miłość, śmierć, narodziny są takie same jak trzy tysiące lat temu. A to, co dziś mamy wokół, to dosyć brzydki świat.

Pani poprzednim filmem był „Niepochowany”, opowiadający o Imre Nagyu, przywódcy powstania węgierskiego w 1956 r. Kiedy będzie jego polska premiera?

Trudno mi powiedzieć. Trochę się dziwię i martwię, bo przecież Telewizja Polska była współproducentem. Na Węgrzech film miał ogromny sukces, obejrzało go prawie 200 tys. widzów, pokazywano go na całym świecie, tylko nie w Polsce. Po premierze „Księżniczki” spróbuję się czegoś dowiedzieć. Może dystrybutorzy czekają na obchody pięćdziesiątej rocznicy tych wydarzeń?

Mówiła też pani swego czasu o projekcie filmu o Marii Skłodowskiej-Curie.

Polityka 8.2006 (2543) z dnia 25.02.2006; Kultura; s. 57
Reklama