Powiało domiarem i podatkiem od luksusu; w ekspresowym, przedwyborczym tempie najpierw Sejm, potem Senat przyjęły ustawę o abolicji podatkowej i deklaracjach majątkowych. Z deklaracjami, jak z PIT, przyjdzie się zmierzyć milionom Polaków. Muszą spisać co mają, jakoś policzyć ile to jest warte, i zeznać. Pod groźbą surowej kary.
Nie po to przeniosłem się z rodzinnego domu, z wygodnej willi na Saskiej Kępie, do zamkniętego osiedla za płot, żeby teraz fiskusowi opisywać rodzinne pamiątki i podawać ich wartość – Andrzej X. nie ukrywa złości, ale ukrywa nazwisko. – Z oczywistych względów – mówi.
Rodzinną połówkę willi sprzedał cztery lata temu i przeniósł się do strzeżonego osiedla po tym, jak bandyci-włamywacze przypalali żelazkiem jego sąsiada zwracając się do niego: „Panie Andrzejku, gdzie pan trzyma swoją kolekcję?
Polityka
41.2002
(2371) z dnia 12.10.2002;
Temat tygodnia;
s. 20