Czas Aleksandra Łukaszenki minął. Wyrokami dziejów najnowszych został on poniekąd skazany na prezydenturę Białorusi. A przecież widział siebie w aureoli lidera Rosji. Kiedyś powiedział był nawet: „Białoruś już zaliczyłem”.
Lata całe kołował europejską opinię publiczną, zwłaszcza polską, jako ostatni dyktator w środku kontynentu (Slobodan Miloszević działał na bałkańskim uboczu). Początkowo nie orientowano się, o co mu naprawdę chodzi, postrzegając Republikę Białoruś jako coś w rodzaju komunistycznej resztówki po byłym Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich. Resztówki bowiem zawsze się zdarzały po każdym upadłym imperium.
Takie rozpoznanie sytuacji białoruskiej niewiele odbiegało od prawdy.
Polityka
40.2002
(2370) z dnia 05.10.2002;
Świat;
s. 50