„Gospodarka odpadami jest jedną z najtrudniejszych dziedzin działalności ludzkiej” – ostrzega – jakby na wszelki wypadek – opracowanie naukowe, którego autorem jest profesor Politechniki Wrocławskiej Lech Sitnik, a przedmiotem – Bezskładowiskowa Strategia Gospodarki Odpadami, zwana też Ekomix. Skrótowo rzecz ujmując (szerzej w ramce) profesor proponuje wszystkie możliwe odpady hurtem wkładać do gigantycznego pieca i nie tyle unicestwiać, ile przekształcać w pożyteczne gazy, granulaty, a nawet odzyskiwać sól kuchenną i siarkę.
Władze samorządowe płacą więc za Strategię nawet 80 tys. zł wcale nie dlatego, że jest ona bardzo skomplikowana, przeciwnie – wydaje się im genialnie prosta. Wierzą, że dzięki Strategii raz na zawsze uporają się z nierozwiązywalnym dotąd problemem nie tylko zwykłych śmieci komunalnych, ale również złomu, szmat, akumulatorów, odpadów szpitalnych, osadów z oczyszczalni ścieków, szlamów ze zbiorników paliw, padłej trzody, a nawet gnojowicy. I to bez uciążliwej selekcji odpadów, na którą tak naciska Unia Europejska.
Najpierw seminarium
Peregrynacje profesora Sitnika, który naukowo nie jest związany z technologiami zagospodarowania odpadów, ale pracuje w Instytucie Konstrukcji i Eksploatacji Maszyn Politechniki Wrocławskiej (jednocześnie jest prezesem Fundacji Proeko, zajmującej się m.in. pracami badawczo-wdrożeniowym w dziedzinie odpadów), choć pozornie chaotyczne, mają pewną logikę. Z reguły wybiera miasta i miasteczka znajdujące się w pobliżu większych aglomeracji: Zgierz (Łódź), Pruszków, Łomianki, Piaseczno, Łowicz (Warszawa), Kępno (Wrocław), Jędrzejów (Kraków). Był też w Kaliszu i Białymstoku.