Archiwum Polityki

Gen. Sikorski zlustrowany

Dariusz Baliszewski („Newsweek” 31) odpowiadając na mój tekst (POLITYKA 31) zastosował znaną metodę: polega ona na takim przedstawieniu poglądów adwersarza, by czytelnik nie miał żadnych wątpliwości co do jego debilizmu. Oparte jest to na założeniu, że czytelnik nie sięgnie do kwestionowanego tekstu, który nawet jeśli kiedyś przeczytał, to i tak już dawno zapomniał.

Czyni więc ze mnie Baliszewski przeciwnika poszukiwania wyjaśnień zagadki śmierci gen. Władysława Sikorskiego „w polskich archiwach i w polskiej pamięci” – czego jako żywo nigdy nie napisałem – a następnie zarzuca mi ignorancję i sugeruje, że w czasach PRL byłem „administratorem pamięci”. Nie bardzo rozumiem, co to znaczy, ale na pewno nie jest to komplement.

Wszystko dlatego, że wyśmiałem (jako godny zmyśleń barona Munchhausena) jego cykl artykułów poświęconych tragedii gibraltarskiej, publikowany w ośmiu odcinkach w „Newsweek Polska”.

Co zresztą ciekawe, w odpowiedzi autor nie podtrzymuje swej zadziwiającej opowieści o zamordowaniu Sikorskiego i towarzyszących mu osób w czasie popołudniowej sjesty w pałacu brytyjskiego gubernatora i o Anglikach przebranych w mundury zamordowanych ograniczając się do spraw marginalnych. Sporo natomiast miejsca poświęca lustracji gen. Sikorskiego. Powiada, że nie wie, czy Sikorski „zawsze był agentem niemieckim”, natomiast przypomina sobie, że premier Moraczewski mówił, że w czasie I wojny miał „stosunki z wywiadem austriackim”. Informuje również, że przed kilku laty odnalazł „w jednym z archiwów francuskich” dokument świadczący, że Sikorski był agentem francuskim. Ani nazwy archiwum, ani sygnatury dokumentu nie podaje.

Na zakończenie Baliszewski, chyba przez jakieś przeoczenie, nazywa mnie jednym „z najciekawszych polskich historyków” i przytacza opinię, którą kiedyś sformułowałem, że „cechą zawodową historyka jest nieufność wobec źródeł wszystkich kategorii.

Polityka 37.2002 (2367) z dnia 14.09.2002; Fusy plusy i minusy; s. 100
Reklama