Klasyki Polityki

Taki dobry adres

Dom bez kantów w Warszawie. Niezwykła historia adresu

Pozbawiony narożników, kształt budynku u zbiegu Krakowskiego Przedmieścia i ul. Królewskiej w Warszawie. Pozbawiony narożników, kształt budynku u zbiegu Krakowskiego Przedmieścia i ul. Królewskiej w Warszawie. Wojciech Druszcz / Polityka
Gdy marszałek Piłsudski zobaczył plany gmachu Funduszu Kwaterunku Wojskowego, przestrzegł: tylko mi, panowie, budować bez kantów! Stąd miał się wziąć charakterystyczny, pozbawiony narożników, kształt budynku u zbiegu Krakowskiego Przedmieścia i ul. Królewskiej.

Na serio historycy przyznają, że mało prawdopodobne, by uznany profesjonalista, jakim był architekt Czesław Przybylski, który stworzył dom przy Królewskiej 2, zaprojektował zaokrąglone naroża z powodu niezrozumienia Marszałka. Miał raczej zamiar nawiązać do wyglądu sąsiednich hoteli – Europejskiego i Bristolu. Hasło „kanty w domu bez kantów” częściej pada w całkiem współczesnym kontekście – doniesień o niejasnych okolicznościach załatwiania w nim mieszkań. Miejsce jest prestiżowe: serce piękniejszej części miasta – Trakt Królewski, sąsiedztwo pl. Piłsudskiego, na dole eleganckie restauracje i modne barki. Klatki schodowe na ogół jasne i przestronne, mieszkania wysokie, z wielkimi oknami.

Pomyślany jako budynek mieszkalny dla oficerów, powstał w 1935 r. w miejscu gmachu, w którym po odzyskaniu niepodległości znajdowały się wojskowe biura. Styl „umiarkowanego modernizmu z aluzjami do architektury renesansowej (arkadowy krużganek w przyziemiu)” – klasyfikuje gmach Jarosław Zieliński, badacz warszawskiej architektury. Oficer w dwudziestoleciu międzywojennym był nie byle jaką figurą, toteż warunki, w których kwaterowano wojskowych, musiały odbiegać od średniej. Przeciętna wielkość mieszkań w licowanej kamieniem, porośniętej winem ośmiokondygnacyjnej budowli krążyła wokół 120 m kw. Trzy lub cztery pokoje, kuchnię, łazienkę i dwie toalety uzupełniała służbówka dla adiutanta lub pokojówki. Pokoje – z myślą o wygodzie państwa – wyposażono w przyciski „łączności z kuchnią”, przy użyciu których przywoływano służbę. W kuchniach – z myślą o wygodzie służby – zamontowano zsypy, dzięki którym śmieci pozbywano się bez opuszczania mieszkania. Dla ogólnego komfortu budynek obsługiwały windy – a w razie awarii można było odetchnąć na umieszczonej na półpiętrze kanapce.

Polityka 35.2006 (2569) z dnia 02.09.2006; Kraj; s. 34
Oryginalny tytuł tekstu: "Taki dobry adres"
Reklama