Archiwum Polityki

Sztukmistrz Fico

Po czerwcowych wyborach władzę przejęła koalicja podobna do naszej: wielka partia, która swój sukces buduje na krytyce wszystkiego, oraz dwie przybudówki: plebejsko-populistyczna i agresywnie nacjonalistyczna. A u steru – zręczny polityczny gracz.

Osią nowej koalicji jest wodzowskie ugrupowanie SMER – Socjaldemokracja, stworzone, kierowane i doprowadzone do sukcesu przez Roberta Fico. Jeśli o braciach Kaczyńskich mówi się, że mają krótką ławkę, to w SMER w ogóle nie ma ławki, tylko tron Fico. Rząd tworzy grupa ludzi, których życiorysy wskazują, że mogą być niezłymi ekspertami w swoich dziedzinach, ale nikt nigdy o nich nie słyszał w życiu politycznym. Przy takiej partii zwarte wokół Jarosława Kaczyńskiego Prawo i Sprawiedliwość wygląda jak pospolite ruszenie, rozrywane przez walczące frakcje.

Wynik wyborów był taki, że prasa w pierwszych dniach po głosowaniu typowała sześć rodzajów koalicji. Jedną z nich nazwano koalicją czarnych snów – i właśnie ten sen się spełnił. Fico na partnerów wybrał dwie partie o reputacji Samoobrony i LPR. Może nawet gorszej, bo polscy populiści dotąd operowali na marginesach polityki i dzięki temu za granicą nikt o nich za wiele nie słyszał. Tymczasem egzotyczni partnerzy Fica na międzynarodową sławę zapracowali w latach 90., bo to właśnie oni wtedy rządzili krajem. Pierwszy to Ruch na rzecz Demokratycznej Słowacji (HZDS) byłego premiera Vladimira Mecziara. To pod jego rządami kraj z Grupy Wyszehradzkiej spadł do ligi białorusko-serbskiej. Mecziara nadal otaczają ludzie kojarzeni z dawnymi aferami gospodarczymi, politycznymi, ale i kryminalnymi. Jego powrót do władzy budził takie kontrowersje, że sam zrezygnował z udziału w rządzie i tylko delegował do niego swoich ministrów.

Członkiem gabinetu nie został też drugi partner Fica, szef Słowackiej Partii Narodowej Jan Slota. Współrządził on z Mecziarem w latach 90. i z tamtych czasów przeszły do historii jego skłonności do alkoholu oraz do szokujących ataków na Węgrów, Cyganów czy Czechów. Teraz szybko dał próbkę swojego stylu: tuż po podpisaniu umowy koalicyjnej, mówiąc o znienawidzonej mniejszości węgierskiej z południa Słowacji, z zazdrością wspomniał, jak to Czesi po wojnie wypędzili trzy miliony sudeckich Niemców.

Polityka 35.2006 (2569) z dnia 02.09.2006; Świat; s. 52
Reklama