Archiwum Polityki

Opoka prosi o głos

Kiedy amerykańscy kardynałowie powrócili do domu po trudnej rozmowie z papieżem na temat seksualnych skandali w Kościele, powitały ich komentarze pełne rozczarowania. Uprzedzano wprawdzie, że po rzymskiej naradzie nie należy wiele oczekiwać, ale niecierpliwa Ameryka lubi szybkie rozwiązania i najwyraźniej spodziewała się, zwłaszcza po bezprecedensowym nagłośnieniu spotkania przez media, jakichś przełomowych decyzji. Tak jakby licząca 2000 lat instytucja zdolna była do nagłych zmian.

Ostrze krytyki godzi w kardynałów, nie w Jana Pawła II. Doceniono, że papież – któremu wcześniej wytykano, iż długo uważał molestowanie seksualne za problem specyficznie amerykański, zgniły owoc zachodniego liberalizmu i hedonizmu – mocno potępił występki księży-pedofili jako niewybaczalną zbrodnię. Ale komunikat ogłoszony po spotkaniu i późniejsze wypowiedzi purpuratów powszechnie uznaje się za niewystarczające – w każdym razie jako podstawa do wyprowadzenia amerykańskiego Kościoła z kryzysu. Oświadczenie kardynałów porównuje się wręcz do napisanego przez prawników-cywilistów memoriału, którego głównym celem nie jest wytyczenie dróg odnowy, lecz naprawienie własnego wizerunku po publicznej kompromitacji i obrona zagrożonej instytucji przed dalszymi atakami.

Najwięcej pretensji budzi niejasne stanowisko hierarchów w sprawie traktowania księży dopuszczających się seksualnych przestępstw. Przed spotkaniem w Watykanie biskupi sugerowali, że jadą tam, aby uzyskać placet papieża dla polityki „zerowej tolerancji” wobec takich duchownych. Po naradzie okazało się, że sami nie uzgodnili między sobą wspólnej polityki. W watykańskim komunikacie znalazło się rozróżnienie między księżmi „notorycznie” i „wielokrotnie” eksploatującymi seksualnie nieletnich i tymi, którzy raz tego się dopuścili, przy czym tylko ci pierwsi mieliby być surowo karani. Wynikało też z niego, że dużo bardziej pobłażliwie Kościół ocenia księży, którzy molestowali lub gwałcili dzieci wiele lat temu, ale potem zmienili się i okazali poprawę zostając wzorowymi kapłanami. Można było zrozumieć, że kardynałowie opowiadają się za „grubą kreską” – ściganiem tylko aktualnych lub nowych sprawców.

Polityka 19.2002 (2349) z dnia 11.05.2002; Świat; s. 40
Reklama