W komunikacie rzecznika prasowego PZW czytamy: „Zgodnie z ustawą ryba, póki jest żywa, nie może być wykorzystywana jako przynęta, bowiem »służenie za przynętę« wiąże się z zadawaniem zwierzęciu bólu i cierpień. Trudno uznać takie postępowanie za humanitarne traktowanie. Natomiast ryba martwa może służyć za przynętę, bowiem nie odczuwa negatywnych bodźców, a jedynie stanowi naturalny wabik dla ryb pozyskiwanych w trakcie połowu”.
– Oj, nasłuchałem się na posiedzeniu zarządu – relacjonuje Stanisław Lisak, prezes Okręgu Gdańskiego Polskiego Związku Wędkarskiego (PZW). – Sam wolę spinning, aktywne wędkowanie, chodzenie. Jednak jest grupa osób starszych, fizycznie słabszych, które łowiły tylko na żywca, usiadły na stołeczku i czekały.
Zwolennicy połowu na żywca są przekonani, że Ministerstwo Rolnictwa nie konsultowało projektu rozporządzenia z ich organizacją, czyli Polskim Związkiem Wędkarskim. Mylą się – sprawa była uzgadniana. – Nas nawet zaskoczyło, że przedstawiciel Zarządu Głównego PZW to poparł, bo liczyliśmy, że będą wokół tej kwestii dyskusje – wyznaje Witold Milczarzewicz z departamentu rybołówstwa. – Dajmy żyjątku trochę pożyć. Jest tyle innych rodzajów przynęt. Konie w transportach budzą współczucie. A ryba to takie dziwne zwierzę – nie piszczy, nie kwiczy, gdy ją coś boli.
Słowem, ministerstwo postanowiło zadbać o tych, którzy nie mają głosu. – Część wędkarzy to rozwiązanie akceptuje, ja też do nich należę – mówi Eugeniusz Grabowski, prezes Zarządu Głównego PZW. – Muszę stać na straży prawa. Jest mnóstwo metod humanitarnych, które zastępują żywiec.
– To jest nowe wyzwanie dla wędkarzy, będą łowić na trupka, bo to wolno – mówi Witold Skrzypczyński, szef jednego z kół wędkarskich w Gdańsku.