Spełniło się marzenie Polaków. Przez cztery dni papież leczył duszę narodu. Pocieszał, błogosławił, żartował, robił wspaniałe niespodzianki. A zarazem głosił orędzie Kościoła, nie zmieniając ani jednej litery w depozycie wiary. Nasz papież niezłomny: wierny wnuk polskiego romantyzmu, lojalny strażnik tradycji chrześcijaństwa zachodniego, święty Paweł przełomu tysiącleci. Brzmi to patetycznie, ale takie są duchowe korzenie pontyfikatu Karola Wojtyły i tylko w Polsce widać je tak dobrze. Tu też jego przesłanie trafia na grunt najbardziej podatny. Zakończona właśnie polska pielgrzymka papieża znów o tym dobitnie przypomniała.
Papież jest romantyczny w tym sensie, że stawia ojczyźnie szczególnie wielkie wymagania, jak w XIX w. nasi wieszczowie. I jak oni potrafi napomnieć naród, gdy grzeszy wiarołomstwem religijnym i obywatelskim.
Wymarzona wolna Polska jest wspólnym zadaniem dla władzy świeckiej, Kościoła i społeczeństwa. Papieski program dla Polski polega na odnowie religijno-moralnej. Jej źródłem ma być osobiste świadectwo wiary w porządku jednostek i solidarność społeczna w porządku zbiorowości. Tematem pielgrzymki było ,,miłosierdzie Boże’’. Ten termin, dla wielu dość anachroniczny i oderwany od brutalnych realiów dzisiejszej rzeczywistości, ma w ujęciu papieża nabrać sensu współczesnego. W bazylice łagiewnickiej mówił: ,,Tam, gdzie panuje nienawiść i chęć odwetu, gdzie wojna przynosi ból i śmierć niewinnych, potrzeba łaski miłosierdzia, które koi ludzkie umysły i serca, i rodzi pokój’’. A na krakowskich Błoniach miliony ludzi klaskały burzliwie, gdy zapewniał, że pamięta w modlitwie o ,,bezrobotnych i bezdomnych’’ i gdy wzywał do ,,gorliwej praktyki miłosierdzia’’ i ,,spojrzenia miłości’’, dostrzegającego ,,obok siebie brata, który wraz z utratą pracy, dachu nad głową, możliwości godnego utrzymania rodziny i wykształcenia dzieci, doznaje poczucia opuszczenia, zagubienia i beznadziei’’.