Jednak liczenie średnich strat ma niewiele sensu. Nowa ustawa, jeśli wejdzie w życie, uderzy nas w kilka miejsc jednocześnie. Przed dopłatą nie uchylą się z pewnością osoby lepiej zarabiające, ale i niezamożne. To zależy, czy mają oszczędności oraz w jakim zakresie korzystali z ulg. Być może Sejm wprowadzi do projektu pewne korekty, jednak główne instrumenty do tej operacji są już gotowe.
Niskie progi
Z zamrożenia progów podatkowych minister finansów spodziewa się uzyskać w przyszłym roku 651 mln zł. To spora suma. W kolejnym roku te zyski mogą być ponaddwukrotnie większe. Wszystko zależy od tego, jak szybko będzie rosła inflacja i płace.
W 2002 r. powody do zdenerwowania mają już osoby, których miesięczne zarobki brutto (po odliczeniu składki na ZUS, ale przed odjęciem podatku) niewiele przekraczają 3 tys. zł. Gdyby bowiem progi waloryzowano według dotychczasowych zasad – osoby, których roczny dochód nie przekroczy 38 890 zł, płaciłyby 19 proc. podatku. Ale próg ma zostać zamrożony na poziomie tegorocznym, czyli 37 024 zł. Osoba, której dochody przekroczą o 1870 zł tę granicę, od tej właśnie sumy zapłaci już 30, a nie 19 proc. podatku. Czysta strata wynosi więc ponad 205 zł. Jeszcze więcej stracą ci, którzy wcześniej przekroczą próg następny, czyli 74 048 zł. Przedtem płaciliby 30 proc. do momentu osiągnięcia 77 780 zł, teraz 40 proc. należeć się będzie fiskusowi już od starego progu. Do straty poprzedniej należy więc dopisać kolejne 373 zł.
Strat w 2003 r. obliczyć na razie nie można. Staną się one jednak jeszcze bardziej dotkliwe, ponieważ różnica między progiem zamrożonym a tym, który wynikałby z waloryzacji, powiększyłaby się co najmniej dwukrotnie.