Archiwum Polityki

Zarządzanie kącikami ust

Rozmowa z Piotrem Szarotą, psychologiem kulturowym, autorem książki „Psychologia śmiechu”

Aleksandra Szarłat: – Amerykańskich turystów udających się do Francji ostrzega się w przewodnikach przed uśmiechaniem się do obcych. Jeszcze więcej nieporozumień wiąże się z uśmiechem japońskim, który dla człowieka Zachodu wciąż pozostaje zagadką. Nie można się po prostu uśmiechać?

Piotr Szarota: – Wszystko zależy od kontekstu kulturowego. Inną funkcję pełni uśmiech amerykański, a inną francuski czy japoński. Ten amerykański, szeroki, podczas którego obnaża się zęby, jest jak fajka pokoju, sygnalizuje dobre intencje i domaga się odwzajemnienia. We Francji uśmiech jest przesunięty ze sfery publicznej do prywatnej: silnie wiąże się z emocjami. To nas łączy z Francuzami – uśmiech na pokaz rodzi z reguły podejrzenia, stąd uwagi w przewodnikach dla Amerykanów. Jeśli uśmiechamy się mimo złego samopoczucia, jest to niewłaściwe, bo jesteśmy nieszczerzy. W Japonii spotykamy się z uśmiechem kurtuazyjnym. Ale też może on oznaczać co innego, np. pokrywać emocje, których w tej kulturze się nie wyraża, np. wstyd. Raczej maskuje się tam przed obcymi prawdziwe intencje i myśli. Turystę z Europy może zadziwić obraz Japończyka, który nie zdążył na pociąg i uśmiecha się do siebie. Takie jest życie – mówi ten uśmiech – czasem coś się udaje, a czasem nie, i trzeba to przyjąć z pogodą ducha. Pokorna afirmacja losu jest wpisana w japońską tradycję filozoficzną i religijną.

Turyści wracający z Tajlandii są zachwyceni radosnym klimatem tej części świata.

To wrażenie jest tym silniejsze, z im bardziej posępnego kraju przyjechali. Polak w Tajlandii zostanie oszołomiony orgią uśmiechów, bo taki widok jest sprzeczny z jego codziennym doświadczeniem. Trudno też będzie mu znaleźć klucz do zrozumienia tego zjawiska. Tymczasem jest to uśmiech konwencjonalny.

Polityka 13.2006 (2548) z dnia 01.04.2006; Społeczeństwo; s. 108
Reklama