Nie da się uciec od polityków nawet w Wielkim Tygodniu – czego pewnie większość z nas by sobie szczerze życzyła – bo właśnie na świąteczny stół mamy dostać szczególny prezent: koalicyjny koszyczek. To nawet nietrudno sobie wyobrazić.
W koszyczku obok miłego i łagodnego jak baranek premiera Marcinkiewicza ma się znaleźć Andrzej Lepper w roli oswojonego zajączka. Na razie, jak wiadomo, nie należy zwracać uwagi na wystające zębiska, pozostałość z czasów, gdy zajączek był jeszcze prostym gryzoniem. Podobno już nie gryzie.
Być może do koszyka trafią też jeden albo dwa kurczaki; właściwie do dekoracji, ale trochę też dlatego, żeby przestały piszczeć.
Oczywiście, najważniejsze w koszyczku będą PiSanki, prawdopodobnie w najbardziej popularnej ostatnio wersji malowanych wydmuszek. Na skorupkach lud polski, zgodnie z wielowiekową tradycją, może sobie wypisać i wymalować wszystko, co chce, nawet najbardziej wymyślne i nieprawdopodobne wzory, byle w zgodzie z lokalnym folklorem. Pisanki, jak wiadomo, nie są po to, żeby się nimi najeść, ale żeby się podobały. Niewykluczone, że w koalicyjnym koszyku wielkanocnym znajdzie się też jakiś kawałek kiełbasy jako zapowiedź wielkiego pęta, szykowanego na Wielkanoc roku 2009.
A kiedy się koszyczkiem koalicyjnym nacieszymy, już od poniedziałku czeka nas kolejna frajda: śmigus-dyngus. Zacznie się śmieszne polowanie wszystkich na wszystkich i oblewanie tym, co tam w wiadrze kto zgromadził. W tej fazie zabawy mogą też być użyte palmy, szykowane i strojone na długo przed świętami, jako symbol hołdu dla najwyższych wartości (stąd tradycyjna rywalizacja, czyja palma jest najwyższa). Okładaniu się palmami towarzyszyć będzie, jak zwykle, ludowe zawołanie: palma bije, nie zabije!