Tadeuszu Dołęgo-Mostowiczu, cóżeś ty najlepszego uczynił Polakom? Stworzyłeś fikcyjną postać ponurego prostaka, który dzięki sprytowi, bezczelności oraz zwykłemu grubiaństwu pnie się na same szczyty władzy, i postać ta zaczęła żyć własnym życiem. Ma się wciąż dobrze, a nawet coraz lepiej. Ten twój Dyzma jest bowiem święcie przekonany, że jeszcze kiedyś będzie przydatny. Czeka tylko na czas zamętu w świecie wartości, na kryzys – kryzysy to pora jego zwycięstw – kiedy to któryś ze sfrustrowanych autorytetów zawoła podniośle z najwyższej trybuny, iż tzw. sytuacja dojrzała do tego, aby na czele stanął „nowy człowiek”, ktoś „spoza układu”, nie tam z żadnej elity, najlepiej – z ludu, z krwi i kości, zwyczajny, taki jak inni.
Teatr Rozrywki w Chorzowie gra od kilku sezonów z powodzeniem musical „Dyzma” według powieści Dołęgi-Mostowicza z tekstami Wojciecha Młynarskiego. Zachwycona publiczność każdego wieczora bije brawa, chwytając w mig aluzje do rzeczywistości III, a dzisiaj IV RP. W finale zaś tryumfujący Nikodem podśpiewuje sobie tak:
„Proszę panów i/szanownych dam,/komunikujemy uprzejmie:/zawsze będzie wam/potrzebny cham –/w życiu, w kabarecie czy w Sejmie.
Zawsze będzie wam/potrzebny cham,/delikatny niczym kłonica,/który pięść pod nos/podsunie wam,/a wy się będziecie zachwycać!”.
Nikodem Dyzma to już nie jest fikcja literacka, dlatego o jego świecie trzeba opowiadać inaczej, o wiele ostrzej niż Dołęga-Mostowicz – tłumaczył parę lat temu reżyser Jacek Bromski, przygotowując nową ekranizację kultowej powieści zatytułowaną „Kariera Nikosia Dyzmy”. Jego Nikoś (z twarzą Cezarego Pazury) jest mówcą pogrzebowym, przebywającym w szemranym towarzystwie kilku rozpijaczonych grabarzy.