Satyra nie zawsze prawdę mówi. Za to niejedno potrafi przewidzieć. Kilkadziesiąt lat temu ironista przewidział, jak też będą wyglądały nazwy dni tygodnia w kalendarzu Michała Kamińskiego. Posła, rzecznika ZChN, podróżnika na trasie Warszawa-Londyn:
Pośmierdziałek
Fetorek
Smroda
Przepraszam wrażliwców, że wracam do widzyska z Pinochetem. Współczesnej wersji Pokłonu Trzech Króli. Oczywiście, pokłonu na tle prezentów. Wielka musiała być radość obdarowanego, gdy dostał przetłumaczony na hiszpański artykuł Marka Jurka. Podczytuje go sobie pewnie generalisko zaraz po przebudzeniu. Jednym tylko zmartwiony: że wtedy nie miał w odwodzie takich piór. Z albumu o Starym Mieście również się ucieszył. Chociaż słaba nadzieja, że zanuci na spacerze: "Pójdę na Stare Miasto, nie byłem tam od wczoraj". Nie da się bowiem za późno przyjść za wcześnie. Jeszcze za wcześnie. W przyszłości, kto wie... Pytano starucha w anegdotce:
- Jakie pan ma ostatnie życzenie?
- Och, żebym mógł mieć jeszcze kilka życzeń.
Zapomniałem o najważniejszym: o ryngrafie. "Pinochet od polskiego Narodu ma otrzymać ryngraf z Matką Boską" - zapowiedziano w konfesyjnym pisemku. Czy Naród wie o swojej hojności? Pytał ktoś Naród o to? To chyba nie jest w porządku, że Naród (dość liczny przecież) był zmuszony wyręczyć pan Kamiński. Mało że sfinansował wyrób jubilerski z chudych diet, to jeszcze na sennym zazwyczaj Okęciu spotkała go niemiła przygoda. "O raju, wódka w sprayu!" - śpiewano w kabarecie. Wódka, pół biedy. Ale niezbyt przyjemny zapaszek w sprayu?
Jestem przeciwny zastępowaniu argumentów - jajami, petardami, pojemnikami. Nie podoba mi się więc, gdy dzisiaj wie lewica, co wczoraj robiła prawica.