Archiwum Polityki

Pani Irena gra siebie

W zalewie gwiazd znanych z tego, że są znane, istnienie Ireny Kwiatkowskiej jest dowodem na to, że prawdziwa kariera się nie przedawnia i nie dewaluuje. 96-letnią aktorkę obejrzymy w filmie „Jeszcze nie wieczór”.

Pani Ireny jest mniej niż więcej – tak to odczuwam, siadając obok niej na ławce w Skolimowie, gdzie pomieszkuje co pewien czas, kiedy bratanica nie może się nią zająć. Razem wówczas w milczeniu przyglądamy się temu światu – opowiada Jacek Bławut, filmowiec, twórca nagrodzonego Srebrnymi Lwami w Gdyni obrazu „Jeszcze nie wieczór”, będącego zapisem pracy nad wystawieniem „Fausta” przez aktorów, którzy pożegnali się już z aktywnym uprawianiem zawodu. Bławut spogląda na panią Kwiatkowską z charakterystyczną dla siebie wrażliwością, ale i uważnym okiem wytrawnego dokumentalisty, którego stać także na zawodową szczerość: – Pani Irenka – mówi, a głos mu mięknie i łagodnieje – znajduje się na etapie przechodzenia na drugą stronę. Patrzę na nią, jestem zafascynowany, bo ma w sobie wyjątkową aurę. W obcowaniu z nią dotykam spraw ostatecznych, ale nie czuję lęku. Wręcz przeciwnie, sam przestaję się bać.

Po celebracji 96 urodzin Ireny Kwiatkowskiej podczas festiwalu filmowego w Gdyni odezwały się całkiem liczne głosy osób, uważających, że popełniono gafę, śpiewając szanownej jubilatce „100 lat”, podczas gdy w tej sytuacji bardziej stosowne byłoby „200 lat”. Pani Irena zawsze była optymistką, ale pewnie nigdy nie sądziła, że dożyje wieku, w którym życzeniowa setka okazać się może problematyczna. Jako kobieta pracująca doradziłaby zapewne zabawne wyjście z tej sytuacji, a jako wielka aktorka po prostu elegancko i z wdziękiem (jak to ona) ukłoniła się publiczności, tak jak kłania się od siedemdziesięciu lat.

Nie miała litości

Przyszła na świat w początkach poprzedniego stulecia, 17 września 1912.

Polityka 42.2008 (2676) z dnia 18.10.2008; Ludzie i obyczaje; s. 100
Reklama