Archiwum Polityki

Służby specjalne wiedziały

Czy firma Grand Ltd., która przejęła udziały w Zakładzie Lotniczym, istnieje naprawdę?

Istnieje. Nie tylko ja ją znałem. Od Grand Ltd. pożyczali pieniądze także inni, na przykład Pezetel, firma była znana w Cenzinie. Kiedy sprawdzałem jej wiarygodność, zanim powierzyłem jej pracę dla WSK Mielec, Wielkopolski Bank Kredytowy odpowiedział, że firma posiada dziewięciocyfrowe konto. Mnie to wystarczało.

Ale list, w którym Pezetel poleca Mielcowi firmę Grand, jest antydatowany.

Co nie zmienia faktu, że ją tam znali.

Wie pan, kto jest właścicielem Grand Ltd.?

Nie, tego nie wiem. I nie przeszkadzało mi to.

Czy może być tak, że Grand i firmy amerykańskie, na które dokonywała cesji zastawionych udziałów Mielca, to własność braci Gajów?

Tego nie można wykluczyć, ale dla mnie było ważne coś innego: Józef Gaj, bo to on był mózgiem po tamtej stronie, był moim partnerem, to on pożyczał mi pieniądze. Nie banki, nie Agencja Rozwoju Przemysłu. Traktowałem go poważnie, na tyle, na ile można w takich sytuacjach.

Ale wielkich pieniędzy nie pożycza się z dobrego serca.

Kiedy pytałem: Józek, po co to robisz, wyręczając Skarb Państwa, właściciela, który nie interesuje się fabryką, odpowiadał: pokażemy, że uda się zrobić dobrą firmę. Nakręcał mnie. Był dobrym albo złym duchem. Uwierzyłem, że można. Moim zdaniem Gaj był bardziej przekonany niż my w Mielcu, że na sprzedaży samolotów Skytruck można będzie w przyszłości zarobić duże pieniądze.

Kto miałby je zarobić?

Choćby Grand Ltd. jako pośrednik.

Wierzył pan w powodzenie firmy, mimo notorycznie trudnej sytuacji finansowej w fabryce?

Najtrudniej było w 1993 r.

Polityka 48.1998 (2169) z dnia 28.11.1998; Wydarzenia; s. 21
Reklama