W ślepy zaułek wpędził radę nadzorczą TVP Ryszard Pacławski, zawieszony członek zarządu Telewizji ds. programowych. Zawieszenie nastąpiło jesienią w związku z konfliktem z prezesem Janem Dworakiem. Równowaga opcji politycznych w radzie skutecznie uniemożliwiła podjęcie decyzji o dalszych losach Pacławskiego. W głosowaniu wniosku Anny Milewskiej o przywrócenie go do pracy, jak i w głosowaniu nad ostatecznym jego odwołaniem uzyskano identyczny wynik – 4:4. Nie głosował Krzysztof Knittel, musiał wcześniej wyjść. Adam Pawłowicz, który zaproponował odwołanie Pacławskiego z zarządu, jest przekonany, że nie było to wyjście dyplomatyczne. – Krzysztof Knittel opuścił posiedzenie z ważnych powodów osobistych. Gdyby został, pewnie głosowałby za moim wnioskiem, a na pewno przeciwko wnioskowi o przywrócenie Pacławskiego.
Pawłowicz przeciwstawia się opiniom, że rada nie jest w stanie nic postanowić. – Zdecydowaliśmy o skierowaniu do prokuratury zawiadomienia o podejrzeniu popełnienia przestępstwa podczas budowy nowego budynku telewizji. Nie jesteśmy w żadnym pacie. Kuriozalna jest za to sytuacja Pacławskiego. Jego obowiązki przejął prezes Dworak. On sam teoretycznie może uczestniczyć w posiedzeniach zarządu, ale nie ma prawa głosu. Nie może też podejmować decyzji. Przychodzi jednak do swojego gabinetu przy Woronicza. – Chciałbym świadczyć normalną pracę na rzecz TVP, skoro pobieram wynagrodzenie (netto kilka tysięcy złotych) – mówi Pacławski.
Adam Pawłowicz uważa, że Pacławski zrobiłby najlepiej składając rezygnację, ale ten nie ma ochoty odchodzić z Telewizji. Zawieszenie Pacławskiego może trwać w nieskończoność.