Archiwum Polityki

Bezpruderyjnie całodobowo

Istnienie seksbiznesu zaakceptowaliśmy łatwiej niż likwidację kopalń. Wprawdzie pierwsza w Polsce agencja towarzyska Casanowa przed dziesięciu laty wywołała protesty i emocje, ale dziś nikogo nie szokuje sąsiedztwo takich instytucji. W kraju, gdzie do szkół powróciła religia, a 85 proc. Polaków zadeklarowało udział w spotkaniach z papieżem, właściciele agencji towarzyskich mogą wybierać w tłumie chętnych do pracy dziewczyn - uczennic, studentek, żon, matek czy panienek z importu. Polki wyjeżdżają za granicę do pracy w seksbiznesie, a zacni ojcowie rodzin są klientami tirówek. Czy jest to dowód przemian obyczajowych, czy społeczeństwo toleruje agencje, bo seks uprawiany jest tam w miarę dyskretnie? A może wolimy udawać, że nie wiemy, o co naprawdę chodzi, a ogłoszenia w rodzaju "każdą z seks-maszyn można zaprosić na jazdę próbną i zobaczyć, jak chodzi na odcinku specjalnym w pokoju z łazienką" traktujemy jako anons kolejki dziecinnej?

Ile agencji towarzyskich działa dziś w Polsce? Kilkanaście tysięcy. W stosownych wydziałach urzędów miast i gmin, gdzie rejestruje się działalność gospodarczą, brak dokładnych danych.

- Nie sporządzamy rejestrów branżowych, lecz alfabetyczne - twierdzą pracownicy. A tu pomysłowość właścicieli agencji jest wielka: biznesy funkcjonują jako night club, centrum rekreacyjne, koneser klub, intymny klub, salon masażu, sauna klub, bara bara klub, tropikana, a nawet klub biznesmena, salon towarzyski, matrymonialny czy odbudowy sił erotycznych. Bywa, że nazwy są mylące, jak w Gliwicach, gdzie zarejestrowano agencję Styks, co sugeruje raczej usługi pogrzebowe niż erotyczne. Seksmapa Polski, hit wydawniczy tego sezonu, podaje adresy 94 agencji. Na kolumnach ogłoszeniowych "Życia Warszawy" każdego dnia można znaleźć około dwustu anonsów, w "Kurierze Lubelskim" - 60, a "Wieczór Wrocławia" ma zwykle 150 ogłoszeń. Jest to jednak nadal szara liczba: po bliższej analizie okazuje się, że te same ogłoszenia trafiają do rubryki "praca", "agencje", "panie", "atrakcyjna praca" lub "ogłoszenia towarzyskie". Znawcy problemu, taksówkarze, twierdzą, że w każdej dzielnicy miasta czy miasteczka jest 4-5 agencji, a biznes ma, jak grzyby po deszczu, tendencję wzrostową, ze względu na popyt i wciąż za małe moce przerobowe instytucji.

W Internecie można dziś znaleźć setki, a może tysiące reklam agencji, panienek i panów. Nie trzeba nawet wymyślać hasła, wystarczy wpisać trzy razy x.

Eksplozja towarzyskiego biznesu nastąpiła wraz z nadejściem wolności gospodarczej. Teraz wystarczy złożyć kwestionariusz "zgłoszenie działalności gospodarczej do ewidencji", wpisując personalia, adres, przedmiot i miejsce działalności. Tu wpisuje się właśnie salon masażu lub klub biznesmena. Choć agencja może mieć różnorodną działalność: organizacja spotkań i bankietów, opieka nad dziećmi i starcami, handel artykułami spożywczymi.

Polityka 34.1999 (2207) z dnia 21.08.1999; Raport; s. 3
Reklama