Archiwum Polityki

Kaukaz drży

Kilkuset islamskich bojowników z Czeczenii przeprawiło się przez granicę do sąsiedniego Dagestanu, zajęło dwie wioski i ogłosiło kompletną niezależność od Rosji oraz dżihad - świętą wojnę. Czeczeński prezydent Asłan Maschadow zaręczył, że nie ma tam żadnych jego ziomków, że wojnę Rosji wydała dagestańska islamska rada rewolucyjna Szura. W stolicy Dagestanu Machaczkale ogłoszono, że żadna Szura nie istnieje, napastnicy przyjechali zza granicy, wszystko zmyślono. Ale wojny nie zmyślono. Ludzie giną naprawdę.

Wojna stała się pierwszym egzaminem nowego premiera Rosji. - W ciągu tygodnia do dwóch zrobi się porządek - powiedział Władimir Putin i na wszelki wypadek polecił gen. Anatolijowi Kornukowowi nie żałować bomb: w pierwszym dniu walk na pozycje mudżahedinów przeprowadzono prawie sto nalotów. Rosjanie chcieli wykorzystać przewagę w ciężkim sprzęcie i łączności, zanim mudżahedini zaszyją się w górach, jak to było w Afganistanie. Taki styl prowadzenia wojny przypomina niedawną rozprawę NATO z Serbią. Tym razem tło polityczne jest inne. Zachód nie będzie w imię praw człowieka ingerował w wewnętrzne sprawy Federacji Rosyjskiej. Moskwa natomiast będzie dawała do zrozumienia, że jest przedmurzem białej cywilizacji przeciw agresywnemu fundamentalizmowi muzułmańskiemu i że należą jej się za to jakieś względy. Na przykład darowanie machinacji z kredytami Międzynarodowego Funduszu Walutowego, które zamiast wzmacniać rezerwy banku centralnego były inwestowane w prywatne interesy.

Dagestan jak mało która kraina w niespokojnym rejonie Kaukazu nadaje się na zapalnik większego konfliktu. Leży na pograniczu obszaru etnicznie rosyjskiego i muzułmańskiego, nad bogatym w ropę Morzem Kaspijskim, na trasie rurociągów. Dwumilionowa ludność to mozaika najróżniejszych narodów, a każda nadreprezentacja we władzach jednego powoduje gniewną reakcję pozostałych. Obok postsowieckiej hierarchii ważności, która mimo upadku systemu nie straciła na znaczeniu, istnieje silniejsza hierarchia rodowa. Wreszcie bogactwa naturalne, ropa i gaz, pozwalają snuć marzenia o gospodarczej samodzielności.

I ten zapalnik co jakiś czas detonował, chociaż akty zwykłego bandytyzmu mieszały się z akcjami politycznej destabilizacji. Kilkakrotnie porywano autobusy z pasażerami, wymuszając okup (uzdrowisko Mineralnyje Wody, gdzie zdarzało się to najczęściej, przezywano "Kryminalnyje Wody").

Polityka 34.1999 (2207) z dnia 21.08.1999; Świat; s. 40
Reklama