Archiwum Polityki

Apetyt na złą fantastykę

Trudno o dobrą realistyczną literaturę w kraju, gdzie brak elementarnej zgody co do realności. Tu tkwi odpowiedź na zadane przez Kazimierza Koźniewskiego (POLITYKA 33) pytanie o przyczyny braku dobrej współczesnej powieści.

Pisząc o zaniku polskiej powieści realistycznej sięga Kazimierz Koźniewski po przykład "Krfotoku" Edwarda Redlińskiego. Co prawda, nazywa owo dziełko "inteligentną, polityczną science fiction", co uważam za wysoce nietrafne - ale wskazany przez niego trop wydaje mi się wart podjęcia. W numerze o tydzień późniejszym (POLITYKA 34) Mariusz Czubaj zajmuje całą kolumnę omówieniem dziełka do "Krfotoku" symetrycznego - "Narodzin Metanoi" Stanisława Krajskiego. Lansuje nawet dla niego nazwę "clerical fiction", nieświadom, że ten żart padł w środowisku polskiej fantastyki 10 lat wcześniej w związku z tekstami o nieporównanie większym ciężarze gatunkowym. W ogóle trudno nie być zirytowanym faktem, że recenzenci zawsze znajdą czas, ochotę i miejsce na ekscytowanie się oczywistym bzdetem, natomiast najlepszych dokonań polskiej fantastyki konsekwentnie nie dostrzegają. Nie zaciekawiły ich wizje alternatywnych historii Dukaja (przegrana bitwa pod Warszawą 1920), Inglota (Imperium Romanum skutecznie eksterminowało chrześcijan) czy Huberatha (nie dokonało się przyjście Chrystusa), ale o Redlińskim gotowi rozprawiać bez końca.

Tymczasem, w przeciwieństwie do wspomnianych wyżej autorów, Redliński napisał nie tylko złą powieść, ale także złą fantastykę. Sięgam po takie rozróżnienie dla jedności wywodu i już się z niego tłumaczę. Załóżmy, na przykład, że Polska w 1939 r. przyjmuje warunki Hitlera i spróbujmy opisać zmieniony tym faktem bieg dziejów: jest to godziwy pomysł, z którego może powstać świetna fantastyka, jeśli pisarz podejdzie do pracy rzeczowo i uczciwie. Ale jeśli twórca kazałby nam wierzyć, że w takim wypadku Polska nagle urosłaby w potęgę i dobrobyt, że same z siebie wygasłyby konflikty społeczne międzywojnia, że lewicująca inteligencja bez przymusu, tylko dzięki porywającemu przykładowi sukcesu, przeszłaby na pozycje narodowe, a Żydów, ani w ogóle nikogo, nikt by nie prześladował - otóż wtedy właśnie wyprodukowałby autor złą fantastykę, nawet gdyby język, konstrukcja i inne plany utworu trzymały najwyższy poziom.

Polityka 36.1999 (2209) z dnia 04.09.1999; Kultura; s. 48
Reklama