Archiwum Polityki

Z egzotycznym nazwiskiem

Stefan Medwadowski edukację techniczną rozpoczął podczas okupacji - najpierw skończył Liceum Techniczne w Warszawie, potem studiował na Wydziale Inżynierii Lądowej w otwartej przez Niemców, w miejsce Politechniki Warszawskiej, Państwowej Wyższej Szkole Technicznej. W Powstaniu Warszawskim walczył w kompanii Grażyna i był dwukrotnie ranny. Po wojnie studiował w Uniwersytecie Rzymskim, następnie w Polish University College w Londynie. Przeniósł się do Kanady, a potem do Kalifornii, gdzie w Berkeley w 1956 r. uzyskał doktorat. Od tego czasu prowadził prace badawcze i jednocześnie pracował we własnym biurze konstrukcyjnym.

Czy dla inżyniera o kilkudziesięcioletnim doświadczeniu projektowanie teleskopu Kecka, a potem HET było trudnym problemem?

Muszę przyznać, że udział w tworzeniu teleskopu Kecka był jednym z największych wyzwań, jakie spotkałem w swej karierze. W zasadzie wszystkie problemy były całkowicie nowe, doświadczenia z przeszłości nie na wiele się zdawały. Nie wystarczyła dotychczasowa wiedza inżynierska. Potrzebne były specjalne badania, które umożliwiły dalsze projektowanie. W sumie pracę nad tym zagadnieniem rozpocząłem w 1979 r., a zakończyłem w 1988 r.

Zupełnie inaczej było z teksaskim teleskopem HET. Tu już nie musiałem rozwiązywać problemów podstawowych, zdobyta w pracach nad Keckiem wiedza umożliwiła od razu projektowanie. W efekcie koncepcję konstrukcji tego urządzenia miałem gotową w ciągu kilku tygodni.

Miał pan okazję współpracować z tak wybitnym uczonym jak Jerry Nelson, ale i z najwybitniejszymi architektami światowymi.

Współpracę z Nelsonem wyjaśnić bardzo łatwo - obaj byliśmy profesorami tej samej uczelni. Praca z Nelsonem, autentycznym geniuszem, jest zarówno wielkim wyzwaniem, jak i źródłem olbrzymiej satysfakcji. Jeśli chodzi o architektów, a współpracowałem m.in. z Minoru Yamasakim, Alvarem Aalto, Donaldem DeMarsem, Eero Saarinenem, to myślę, że pomogło mi egzotyczne polskie, czy raczej słowiańskie nazwisko.

Czy inżynier konstruktor był dla nich tylko jednym z narzędzi do realizacji celu, czy mógł pan wywierać wpływ na ostateczny kształt projektu?

Wszędzie na świecie architekci walczą z inżynierami i współpraca nie układa się najlepiej. W wielu przypadkach architekci traktują konstruktorów jak przeszkodę, zawalidrogi blokujące swoimi inżynierskimi ograniczeniami ekspresję artystycznej inwencji.

Polityka 50.1999 (2223) z dnia 11.12.1999; Nauka; s. ${issuePage}
Reklama