Archiwum Polityki

Dyplomacja sejsmiczna

Po trzęsieniu ziemi największym problemem jest stawienie czoła skutkom katastrofy, ponieważ zawsze brakuje wody, elektryczności i lekarstw. Drugim najpoważniejszym problemem jest umiejętność skorzystania z międzynarodowej pomocy.

Zaraz po trzęsieniu ziemi znana jest tylko jedna liczba – siła wstrząsów w skali Richtera. Wszystkie inne, a zwłaszcza liczba ofiar, podlegają szacunkom. Jeśli w irańskim Bamie zanotowano 6,8 stopnia, to znaczy, że zginęło kilkadziesiąt tysięcy osób, co czwarty mieszkaniec prehistorycznego miasta.

Do trzęsienia ziemi doszło w pobliżu strefy operacji wojennych w Iraku. Huk towarzyszący wstrząsom, panika wśród zwierząt, które na sekundę wcześniej dają znać o nadciągającej katastrofie, osobliwy stan niepokoju ludzi, którzy ratując własne życie kierują się wtedy instynktem samozachowawczym, rozpadające się w mgnieniu oka domy – wszystko to sprawia wrażenie, jakby gdzieś w pobliżu wybuchła wielka głowica rakiety.

Takie wrażenie mają przede wszystkim ci, którzy znaleźli się pod gruzami i nie mogąc się ruszyć czekają na pomoc, noc, dwie, trzy. I myślą. Zresztą w stałej i ciągłej ciemności noc jest tylko jedna, ciągle ta sama. Sprawne ekipy ratunkowe ze świata, które mogłyby ten czas skrócić, czekają na zezwolenie na wjazd, ustalają w biurokratycznej mitrędze trasy przelotów, a nawet szczepią psy, a przez ten czas ludzie pod gruzami umierają ze strachu, wyczerpania i braku wody.

Dobrze, jeśli zostali przywaleni przez konstrukcje, które tworzą komory pozwalające oddychać. W Bamie budynki z suszonej gliny rozpadły się i zamieniły w pył, który przykrył ludzi i udusił. Spod tego pyłu wydobywa się przede wszystkim zwłoki. Żywych uratowano niewielu, w tym niemowlę wyjęte po 72 godzinach z rąk zimnej, zastygłej matki.

W Iranie są dwa Bamy. Jeden w kącie północno-wschodnim kraju, w pobliżu Meschedu. I drugi, na południu, przy granicy z Pakistanem. To ten przestał istnieć. Jest tam lotnisko wojskowe. Na szczęście pasy startowe nie zostały całkiem zniszczone, więc polski samolot ratowników z Państwowej Straży Pożarnej mógł wylądować w pobliżu rejonu nieszczęścia.

Polityka 2.2004 (2434) z dnia 10.01.2004; Społeczeństwo; s. 80
Reklama