Archiwum Polityki

Szaleńcy z polotem

Gdyby ptakom zabronić latać, z pewnością przestałyby śpiewać. Gdyby spadochroniarzom zabroniono skakać, staliby się najbardziej nieszczęśliwymi ludźmi na świecie.

Wyskakuje z helikoptera w stroju, jakiego Batman by się nie powstydził, rozpościera skrzydła i rozpoczyna swój niezwykły lot. Przez pierwszych kilkanaście sekund zbliża się do grzbietu góry, następnie leci wzdłuż stoku, w pewnym momencie przemyka tuż obok dwóch stojących free riderów (z ang. narciarzy jeżdżących po niewyznaczonych szlakach), trzy do pięciu metrów nad powierzchnią śniegu. Małą kamerą cyfrową przymocowaną do kasku przez chwilę filmuje swój sunący po śniegu cień. Można odnieść wrażenie, że ten cień jest cieniem ptaka! Następnie wykonuje lekki skręt w lewo, mija skalisty szczyt, jeszcze raz filmuje swój cień, tym razem przemykający po skałach. Oddala się w stronę doliny, nabierając przez to wysokości i otwiera spadochron.

Szaleństwo? Może trochę, ale przede wszystkim perfekcyjne opanowanie skrzydeł. Loic Jean-Albert ma na koncie ponad 8 tys. skoków ze spadochronem. Dla niego latanie w stroju Batmana jest tak samo naturalne jak jazda na rowerze.

Przelot kilka metrów nad ośnieżonym stokiem w szwajcarskich Alpach w marcu 2003 r. nie był jego pierwszym tego typu wyczynem. Loic od 1999 r. latał wzdłuż stoków gór na rodzinnej wyspie Reunion, w 2001 r. pokonał ponad 15 km, wyskakując na wysokości 7 tys. m. W październiku 2002 r. dokonał spektakularnego przelotu kilka metrów od formacji ośmiu otwartych spadochronów.

Jest z pewnością jednym z najbardziej doświadczonych ludzi-ptaków. Wszystkie swoje loty, jak to wielokrotnie podkreślał, wykonuje wyłącznie dla własnej przyjemności. Wiadomość o locie w Alpach długo ukrywał przed mediami.

Od mitu do legendy

Na długo przed wymyśleniem samolotu opowiadano legendy o ludziach, którzy wznosili się w powietrze dzięki skrzydłom.

Polityka 30.2004 (2462) z dnia 24.07.2004; Społeczeństwo; s. 84
Reklama