Archiwum Polityki

Marlon Brando. Buntownik z powodu

Marlon Brando w filmie „Na nabrzeżach” (USA 1954) Marlon Brando w filmie „Na nabrzeżach” (USA 1954) domena publiczna
Marlon Brando, wieczny buntownik, zmienił nie do poznania filmową sztukę aktorską. Bez niego nie byłoby Jamesa Deana, ale też Zbigniewa Cybulskiego.

Na planie lubił improwizować, a kiedy miał powiedzieć coś o granym bohaterze, mówił czasem o sobie. Tak było na przykład w „Ostatnim tangu w Paryżu” Bernarda Bertolucciego, kiedy postanowił przedstawić się partnerce, z którą wcześniej kochali się namiętnie, nic o sobie nie wiedząc. Wygłosił dłuższy monolog, rozpoczynając tak: „Niewiele dobrego pamiętam z dzieciństwa... ojciec był pijakiem, pieprzonym barowym rozrabiaką. Matka też była pijaczką. Moje wspomnienia z dzieciństwa dotyczą jej aresztowania... Mieszkaliśmy w małym miasteczku, w środowisku rolniczym... Każdego ranka i wieczora musiałem doić krowy...”. W wydanej w 1994 r. „Autobiografii” wspomina, że w domu stał starodawny żeliwny piec węglowy, którego się trochę wstydził, gdy przychodzili znajomi. Bardziej cierpiał z innego powodu: ojciec, komiwojażer z zawodu, nie zwracał na niego najmniejszej uwagi, a jeśli już się odzywał, to tylko po to, żeby go skarcić. Po latach przyznał, że przez ojca nabrał na całe życie wstrętu do władzy i wszelkich autorytetów.

Gdy miał 16 lat, ojciec wysłał go do akademii wojskowej, co nie było dobrym pomysłem. Na początku jakoś sobie radził, czasem nawet przełożeni prawili mu komplementy w rodzaju: „Marlon, gdybyś nie był takim osłem, mógłbyś być dobrym oficerem”. Na drugim roku jednak rozstaje się z akademią, a właściwie akademia z nim. Rodzice są rozczarowani, a on już wie, że zawsze z całych sił będzie buntował się przeciwko każdemu autorytetowi i każdej podległości.

Ztym mocnym postanowieniem jedzie do Nowego Jorku, gdzie mieszkała siostra. Jest 1943 r., ma lat 19 i po raz pierwszy w życiu korzysta z wolności, upijając się na Washington Square. Dorywczo pracuje, często zmieniając zajęcie, tak że wzorem amerykańskich self made menów będzie mógł po latach wyliczać, kim był: windziarzem, kelnerem, pomocnikiem kucharza, sprzedawcą kanapek, perkusistą.

Polityka 28.2004 (2460) z dnia 10.07.2004; Społeczeństwo; s. 92
Reklama