Klasyki Polityki

Powrót hipisa marnotrawnego

Od lewej: Jessie i Augustine patrolują ulice, namawiając bezdomnych do wspólnej modlitwy. Od lewej: Jessie i Augustine patrolują ulice, namawiając bezdomnych do wspólnej modlitwy. Karol Jałochowski / Polityka
Przed laty ludzie klękali przed Evanem niczym w akcie komunii, a on kładł na ich językach opłatki LSD. Dziś jako pastor własnego Kościoła Bezdomnych nawraca outsiderów. W ich poszukiwaniu krąży po ulicach San Francisco. W Domu Uzdrowień, unikając używek, seksu i dawnych przyjaciół, poddając się rytuałom codziennych czynności oraz obowiązkowym modlitwom, przyjaciele Evana mają wychodzić z bezdomności.

Zbuntowani studenci i uciekinierzy z prowincji, dojrzewające ofiary nudy powojennego dobrobytu i miejskie cwaniaki z kwiatkiem we włosach – w latach 60. przybywali do San Francisco tysiącami. Przyjeżdżali do miasta również ci, którzy wraz z pastorem Martinem Lutherem Kingiem na jawie śnili o wspaniałej symfonii braterstwa. Rozchodzili się niespiesznie po ulicy Height, po Ashbury i po miejskich parkach.

Kopniak LSD to duchowa ekstaza, to religijna pielgrzymka, przekonywał Timothy Leary, chemik dusz, kapłan kwasu lizergowego. Wybierzcie się w tę podróż. Wrócicie wzbogaceni, obiecywał. Evan Prosser, kształcony na Harvardzie młodzieniec z porządnej rodziny, uwierzył w te słowa. W 1967 r. spakował Biblię, I Ching, wsiadł do Volkswagena i razem z żoną imieniem April opuścił San Francisco. Ruszyli w góry, ponieważ nową historię Ameryki można było – uważał Evan – napisać tylko poza miastem.

Mijały miesiące, o których ktoś powiedział tak jak o rewolucji francuskiej pisał Charles Dickens: to był czas mądrości, to był czas głupoty. Szliśmy prosto do Nieba, powtórzyłby Evan. Mijały lata, dodałby, a my spadaliśmy prosto do Piekła.

Poniedziałkowy wieczór trzydzieści kilka lat później. Evan Prosser podnosi siwą głowę, poprawia okulary i odrywa gumę przyklejoną do sufitu. Jego Kościół Bezdomnych buja się łagodnie w rytm podmuchów wiatru znad zatoki San Francisco. We wnętrzu błękitnego autobusu rozsiadło się wygodnie czterech mężczyzn. Ich wyładowane skromnym dobytkiem wózki stanęły nieopodal.

Bezzębny Spider niezdarnie przerzuca strony Biblii szukając wersu wskazanego przez Evana i czyta na głos: – „I zaraz rano najwyżsi kapłani uczyniwszy naradę ze starszymi i doktorami, i z całą Radą, związawszy Jezusa oddali go Piłatowi”.

Polityka 36.2003 (2417) z dnia 06.09.2003; Na własne oczy; s. 100
Reklama