W Sudanie oprócz archeologii martwej, zajętej odkopywaniem zagrzebanych w ziemi kamieni, skorup i kości, istnieje archeologia naziemna, straszliwa archeologia żywa. U schyłku XX wieku dzieją się tam sceny, jakby przeniesione sprzed dwóch tysięcy lat.
"Tygodnik Powszechny" na Boże Narodzenie 1998 doniósł w rubryce "Kościół na świecie", że "dwaj księża katoliccy w Sudanie zostali skazani na śmierć przez ukrzyżowanie. Hilarego Boma i Lina Tujano oskarża się o dokonanie antyrządowych zamachów bombowych. Sąd nad księżmi odbywał się przy drzwiach zamkniętych przed trybunałem wojskowym w Chartumie (...), zeznania księży przyznających się do winy, przedstawione na kasetach wideo, zostały wydobyte po straszliwych torturach. Niezależni obserwatorzy uważają, że domniemany zamach bombowy był prowokacją reżimu islamskiego".
Chartum - miasto pamiętne z powieści "W pustyni i w puszczy". W czasach Sienkiewicza Sudan był ogarnięty wojną między muzułmańskimi mahdystami a kolonialistami angielskimi. Obecnie toczy się w Sudanie wojna między chrześcijańskimi Murzynami z południa a muzułmańskimi Arabami z północy Sudanu. Pochłonęła ona kilkaset tysięcy ofiar.
Śmierć na krzyżu to jedna z najokropniejszych śmierci. Wiadomo, jak krzyżowano w starożytności. A jak się krzyżuje dziś? Czy ofiary są przywiązywane, czy przybijane do drzewa? "Tylko pod krzyżem, tylko pod tym znakiem Polska jest Polską, a Polak Polakiem". W kraju, gdzie istnieje takie przywiązanie do krzyża (ale czy rzeczywiście istnieje?), gdzie krzyże na żwirowisku w Oświęcimiu wzbudzają tyle namiętności, dramat chrześcijan krzyżowanych w Sudanie powinien być tematem nieustających dyskusji.