Bardzo lubimy naszych towarzyszy niedoli. Ale do czasu, kiedy wypełniają oni warunki kontraktu, to znaczy są towarzyszami niedoli. Kiedy któryś z nich przestaje nim być, zostaje natychmiast wyrzucony z klubu. Zamiast cieszyć się, że mu się udało, pozostali zaczynają mu zazdrościć. To jest to, o czym mówi się w kategoriach polskiego piekiełka.
Pisuję teksty o ludziach w stresie, w sytuacjach porażki. Tym bardziej zainteresował mnie pański "fenomen towarzyszy niedoli".
To jest tak, że kiedy dosięgnie mnie porażka i spotykam kogoś, kto również jej doświadczył, to należy się spodziewać, że będę ją odczuwał z tym większą siłą. Powinienem więc unikać takiej osoby. Okazuje się, że jest inaczej. Wolimy w takiej sytuacji przebywać wśród innych nieszczęśników.
Szukanie na przykład przez kobiety po rozwodzie towarzystwa innych kobiet po rozwodzie tłumaczy się zwykle w ten sposób, że te, które się nie rozwiodły i zrywają znajomość z rozwiedzionymi, bronią dostępu do swoich, jeszcze, mężów.
Polityka
6.1999
(2179) z dnia 06.02.1999;
Społeczeństwo;
s. 84