„Vinci”, do którego zdjęcia rozpocząłem niedawno w Krakowie, to raczej film kryminalny, a nie komedia. Akcja rozgrywa się współcześnie i ma skomplikowany przebieg, ponieważ pokazuję kilka poziomów przekrętu. Chodzi o kradzież znanego obrazu „Dama z łasiczką” Leonarda da Vinci z Muzeum Czartoryskich. Skok planuje dwóch wytrawnych złodziei dzieł sztuki, którzy od lat się ze sobą przyjaźnią. Fabuły nie mogę zdradzać, powiem tylko, że cała historia kończy się happy endem i wszyscy będą zadowoleni. Zawsze interesowały mnie fałszerstwa i sensacyjne opowieści o tajemniczych zniknięciach arcydzieł, np. „Mony Lisy” w 1911 r. Pomysł przyszedł mi do głowy trzy lata temu – pomyślałem, że ciekawie byłoby zrealizować taki „Vabank”, którego akcja dzieje się 70 lat później. Wszystkie postaci i wydarzenia są wymyślone przeze mnie. Ubawiło mnie, kiedy przeczytałem w pewnej gazecie, że „Vinci” jest komedią wymierzoną przeciwko środowisku muzealników. Jakoś na świecie nikomu nie przyjdzie do głowy, że Steven Soderbergh, który kręci właśnie film o kradzieży „Straży nocnej” Rembrandta z Rijksmuseum, chce tym filmem ośmieszyć muzealnictwo holenderskie. Jestem przekonany, że polscy muzealnicy po obejrzeniu „Vinci” będą bardzo zadowoleni, bo film propaguje nasze galerie i staje w obronie wartości sztuki.
Udało mi się napisać scenariusz, który ma zaskakującą konstrukcję i wiele punktów zwrotnych, które są solą filmu kryminalnego. W rolach głównych występują mniej opatrzeni aktorzy: Robert Więckiewicz, aktor warszawskiej Montowni, Borys Szyc, Kamilla Baar (była Ofelią w telewizyjnym „Hamlecie” Łukasza Barczyka), Jacek Król z Lublina oraz starszy od nich krakowianin Mieczysław Grąbka, którego kinomani może pamiętają z filmów Stanisława Różewicza.