Archiwum Polityki

Kto kabluje, nie pracuje

Podczas napadu na poznański bank złodzieje zrabowali prawie 190 tys. zł. Sprawców nie wykryto, za to pracownica, która powiedziała za dużo, dostała dyscyplinarne zwolnienie.

Zeznania miały brzmieć tak: w dniu napadu i we wszystkie inne dni przestrzegało się wszelkich procedur. Joanna Puchalska, kontrolerka, otworzyła bezpieczne pojemniki w kasach (pieniądze można tam swobodnie włożyć, ale już wyjąć bez dwóch kluczy nie można) i zawartość oddała napastnikowi, bo się bała. Albo tak (kiedy już było wiadomo, co zarejestrowały bankowe kamery): jedna kasjerka nie miała pięćdziesiątek, chciała się wymienić z drugą, więc kontrolerka otworzyła pojemniki i wtedy, pech, wszedł napastnik. Albo jeszcze inaczej, bo było kilka innych wersji.

Poprawne wersje podawała pani dyrektor oddziału i zastępczyni, ale burzę mózgów robił cały zespół.

Z nerwów te poprawne wersje zaczęły się jednak plątać składającym zeznania i w rezultacie każda mówiła co innego. Wreszcie Joanna Puchalska, młoda, zdolna kontrolerka, dotąd robiąca w banku wzorcową karierę, przyznała się.

Joanna świetnie zapowiadająca się

Joanna Puchalska zawsze taka była: kujon, prymuska, raczej zero ściągania, średnia pięć. Na studiach mówili o niej, że wysoko zajdzie. Z jej rocznika na Akademii Rolniczej nikt nie zrobił większej kariery; ona dochrapała się stanowiska zastępcy szefa jednego z oddziałów PKO BP.

Zaczęło się przypadkiem, znajoma mamy pracowała w banku, w którym szukali pracowników, a Joanna miała dyplom wyższych studiów. Dalej poszło migiem – krótki staż w kadrach, okazało się, że jest świetna. Po dwóch miesiącach – pierwszy awans, na stanowisko kasjera. Zaczęła robić kursy doszkalające – i znów awans, na stanowisko kontrolera. Skończyła studia podyplomowe w Wyższej Szkole Bankowej – kolejny awans. W wieku 27 lat dostała pierwszą własną pieczątkę zastępcy dyrektora oddziału.

Polityka 16.2004 (2448) z dnia 17.04.2004; Społeczeństwo; s. 97
Reklama