Dokładnie 20 lat temu Jan Wejchert i Mariusz Walter założyli ITI. Redaktor Grzeszak w swoim artykule [„Niegrzeczna telewizja”, POLITYKA 20], zapowiedzianym na okładce „Jak Mariusz Walter i syn budują imperium”, opisał, od czego startowaliśmy i gdzie dziś jesteśmy. Choć doskonale wiem, że to autor wybiera co najważniejsze z zebranego materiału, a okładka musi przyciągać czytelnika, to zgłaszam jednak swoje zastrzeżenia, bo są one dla mnie i dla czytelników istotne. Tak, to prawda. Od dwudziestu lat staramy się stworzyć w Polsce wielką firmę medialną – ITI. Jesteśmy chyba na dobrej drodze. A było to tak: dwadzieścia lat temu spotkałem człowieka, który podał mi rękę, kiedy jej potrzebowałem. U niego nauczyłem się nowego zawodu – biznesu. Bez niego nie byłbym dziś nawet w połowie drogi. Nazywa się Jan Wejchert. Po paru latach dołączył do nas Bruno Valsangiacomo.
Dwie dziesiątki lat pracujemy od świtu do nocy, świątek, piątek, niedziele. Od paru lat wspomagają nas synowie, żony, córki. Przygotowani i nauczeni zawodu. Startujący w ITI od najniższych poziomów. Dziś ITI budują dziesiątki liderów i setki pracowitych ludzi. Myślących podobnie i mających wspólny cel. Z mojego punktu widzenia siłą ITI jest m.in. fakt chyba bez precedensu na polskim rynku, iż właściciele, którzy założyli tę firmę, trwają razem od lat, uzupełniając swoją wiedzę i umiejętności. Nie byłoby TVN i jego czterech kanałów tematycznych, nie byłoby dzisiejszego ITI, gdyby nie moi partnerzy i przyjaciele: Jan Wejchert i Bruno Valsangiacomo. Hasło więc na okładce („Magnat”) prawdziwiej brzmiałoby np. „Trójka”. Co zaś do magnata, rozumiem, że redakcja zasugerowała się obrotami ITI w 1993 r.