Archiwum Polityki

Chińczycy do gwiazd

Od prawie półwiecza Chiny rozwijają program pod-boju kosmosu, którego krokiem milowym będzie załogowy lot na orbitę okołoziemską. Ma to nastąpić około 10 października.

Chińczycy postępują dokładnie według radzieckich wzorów – o sukcesach informują dopiero po fakcie, a porażki przemilczają. Terminu startu więc nie podano, z różnych przecieków wynika jednak, że powinno to nastąpić niedługo po obchodach święta narodowego rozpoczynających się 1 października i trwających tydzień. Spodziewać się można, że gdzieś w połowie października chińska telewizja nagle przerwie nadawanie programu, by poinformować świat, że Chiny stały się członkiem niezwykle elitarnego klubu. Do tej pory bowiem ludzi wysyłały w kosmos jedynie Stany Zjednoczone i Rosja.

Ojciec z Ameryki

Do celu należy dążyć powoli, ale uparcie – ta dalekowschodnia maksyma świetnie charakteryzuje historię chińskiego programu kosmicznego. Rozpoczął się on w 1956 r., ale długo osiągnięcia Chińczyków pozostawały w cieniu wielkich sukcesów ZSRR i USA. Jednak Chinom udało się wybudować trzy kosmodromy oraz rakiety, które mogą wynosić na orbitę pokaźne ładunki.

Ojcem chińskiego programu kosmicznego jest Tsien Hsue Shen. W 1935 r. jako 24-letni naukowiec uzyskał stypendium w Stanach Zjednoczonych. Pracował tam m.in. z jednym z pionierów amerykańskiej astronautyki Theodorem von Karmanem. Tsien był współorganizatorem Jet Propulsion Laboratory w Pasadenie, obecnie jednego z najważniejszych instytutów NASA. Należał również do zespołu uczonych, którzy pod koniec II wojny światowej wkroczyli wraz z armią amerykańską do Niemiec, aby przejąć dokumentację hitlerowskiego przemysłu lotniczego i rakietowego. Dzięki temu poznał Wernhera von Brauna, twórcę rakiety V-2, a później długoletniego szefa amerykańskiego programu kosmicznego.

Po wojnie Tsien współpracował z armią amerykańską nad rozwojem broni rakietowej, ale w 1950 r.

Polityka 41.2003 (2422) z dnia 11.10.2003; Nauka; s. 84
Reklama